12.07.2017, środa Plan na ten dzień ustaliliśmy już wieczorem dnia poprzedniego, a jako, że pogoda dopisuje to oczywiście naszym celem jest kolejna hvarska plaża…
Kierujemy się ku tunelowi już po chwili oczekiwania jesteśmy po drugiej stronie Hvaru… Tym razem nie skręcamy w lewo, ale główną drogą jedziemy dalej… Naszym celem jest zatoczka koło Ivan Dolac…. Parkujemy samochód na poboczu, klamoty na plecy i zaczynamy schodzenie w dół ku morzu, bo do zatoczki nie można dojechać… Prosto nie jest, bo ścieżka ukryta jest między makią i krzakami, a dodatkowo jest ona kamienna, kamienie są luźne i leżą na dość stromej skale
… Ja na szczęście jestem w butach do wody
, więc jakoś mi to idzie, ale ważne jest tu słowo JAKOŚ… W pewnym momencie, jak już prawie padam ze zmęczenia
(a ja niosę materac, napompowany) widać trawiaste wypłaszczenie tuż obok jakiegoś transformatora
(no ale na mapie nie mogę tego miejsca znaleźć), a w dole, nareszcie, lazury… Przed nami już tylko ostatnia skalna (tfu trawiasta ściana)… Obok nas pojawia się jakaś inna para, która także ewidentnie dąży do NASZEJ zatoczki
…. Ale w zatoczce cumują już dwa duże dmuchane pontony, a sama plaża jest mała i pełna
… Ja jestem zdesperowana, zmęczona i padam i mogę choćby na skarpie leżeć lub tylko siedzieć w rogu, ale w końcu się zmoczę w morzu i ochłodzę
….
Ale moje niedoczekanie
… Pan M. kategorycznie stwierdza, że tam nie ma warunków na plażowanie i zarządza odwrót… Jego zdecydowany ton nie daje szans na żadną dyskusję… no cóż materac na plecy i zaczynamy wspinaczkę po skalnej skarpie… Syn o dziwo idzie cicho i nawet nie jęczy i nie marudzi, ja zostaję zdecydowanie w tyle….
W połowie drogi myślę, że właśnie mam zawał serca i dalej to już na pewno się nie ruszę, a moich chłopaków nie widać
a tym samym łuku wody nie ma… Ostatkiem sił podnoszę się z kamienia i wychodzę na drogę… MAM TOTALNIE DOŚĆ!!! Pan M. idzie do samochodu, który jest jakieś 300 metrów od nas, ale ja, choćbym miała tu siedzieć do wieczora, to nie pójdę dalej
… Siedzę na skaju asfaltu i szutrowego pobocza i w d…e mam czy mnie jakiś wąż czy skorpion ugryzie…. Pan M. podjeżdża i i jakoś wciągamy się do samochodu… Klima to moja miłość