09.07.2017, niedzielne popołudnie, miasto Hvar
Opuszczamy twierdzę i kamienną wygodną ścieżką między opuncjami, agawami i kaktusami schodzimy do poziomu morza. Ścieżka prowadzi do samego portu i już jesteśmy w samym centrum. Pierwsze kroki kierujemy na plac…
… aby wyjść schodami przy Arsenale (po prawej stronie placu) na taras przy Sali Teatralnej z XVII w. (był to jeden z pierwszy publicznych teatrów w Europie). Widok z tarasu na Targ Sv. Stjepana i bazylikę jest jednym z ładniejszych w dolnej części Hvaru….
Patrząc w drugą stronę widzimy Loggię, XVI-wieczną wieżę zegarową – pozostałość z rezydencji miejskiej, siedziby rektorów i możnowładców i górującą nad nimi Twierdzę Spanjola…
Po opuszczeniu tarasu kierujemy się najpierw na spacer deptakiem wzdłuż portu w kierunku zachodnim. Upał jest ogromy, spacer średnio przyjemy, bo cały czas idziemy w ciągu innych turystów i mijając się z innymi idącymi naprzeciwko także w rzece ludzi…. Przy promenadzie widzimy tabliczki informacyjne o zakazie chodzenia w strojach kąpielowych i karach z tego tytułu… Zdjęcia jakoś nie zrobiłam…. Tak spacerować się nie da…zawracamy i po dojściu do portu kontynuujemy spacer promenadą. Tu jest mniejszy tłok, ale za to ogromna kolejka osób oczekujących na przybijające ogromne promy pasażerskie…. Idziemy dalej niespiesznie, mijamy małą miejską (i ciasną) plażę tuż u podnóża klasztoru Franciszkanów – chciałam do środka wejść (zwłaszcza do ogrodu), ale czynne tylko do godz. 19….a już mamy 20…
Nieśpiesznie wracamy do portu… Tu mamy kilka kramów z pamiątkami, oczywiście z lawendą też…
…jest tu także mały spokojny skwer z palmami i kilkoma ławkami, z których z przyjemnością korzystamy….
Po krótkim odpoczynku idziemy ku bazylice, ale trwa msza, więc nie pozostało nam nic innego, aby popatrzeć na kościół tylko z frontu…
Na placu zaczyna tętnić życie, restauracje zapełniają się turystami, słońce się chowa, ale upał nie ustaje, dodatkowo robi się jeszcze bardziej duszno… Nocny spacer odpuszczamy i kierujemy się tu Twierdzy… Spacer pod górkę jest już zdecydowanie mniej przyjemny niż ten w dół… Sporo osób idzie do góry, ale i sporo dopiero w dół się kieruje… Na ławeczce na szczycie na szczęście pusto i można na chwilę przysiąść i popatrzeć na nocne miasto…
Pora wracać do Jelsy….
Czy Hvar mnie zachwycił?
Raczej nie. Widok spod twierdzy jest zachwycający - morze, statki, jachty i wysepki tworzą wspaniałą ruchomą kombinację… Ale niestety tłumy na dole (a wśród i my) oraz upał odebrał chęć odkrywania miasta… I już od pierwszego kroku nie poczułam nic specjalnego w tym miejscu, tego czegoś co czuję za każdym razem jak jestem w Sibeniku…. Więcej razy nie odwiedziliśmy stolicy wyspy…