(a oto i wspomniany opis plaż nad Morzem Północnym wraz z kilkoma fotkami z naszego plażowania w Cuxhaven w 2010)
Hej
Bałtyk jest moim zdaniem kiepską konkurencją dla Adriatyku. Jednakże przyznam, iż coraz częściej zastanawiam się czy po dwóch z rzędu pobytach w Chorwacji nie zrobić sobie przerwy i nie wybrać w jakieś inne miejsce.
Jakie?
Skoro temat tego wątku dotyczy Bałtyku, to mi do głowy przychodzą okolice, które wraz z moją lubą mieliśmy okazje odwiedzić w roku 2010. Mam tu na myśli "sąsiada" Bałtyku czyli Morze Północne. Wówczas to mieliśmy okazje spędzić kilkanaście dni w okolicy Cuxhaven, czyli na niemieckim odcinku wybrzeża wspomnianego Morza Północnego.
Niemal całe wybrzeże Morza Północnego należące do Niemiec określa się jako Wattenmeer czyli tak zwane morze wattowe. Jest to obszar, na terenie którego w sposób najbardziej widoczny a zarazem najpiękniejszy zaobserwować można niespotykany niemal nigdzie indziej w takiej skali wpływ księżyca na przypływy i odpływy wód morskich.
Plaże w Cuxhaven są – tak jak nad Bałtykiem – piaszczyste. Jednak ani nad Bałtykiem ani nad Adriatykiem nie ma możliwości organizowania w czasie odpływów wypraw pieszych w głąb morza. W czasie takich wycieczek po podobno mającym lecznicze właściwości piasku napotkać można na rozmaite żyjątka morskie.. ot choćby na spotkać można wiele mniejszych lub większych skorupiaków, które na czas odpływu zakopują się we wspomnianym piachu by schronić się przed upalny słońcem i dotrwać do kolejnego przypływu.
Jednak rzeczą która w czasie naszych spacerków w głąb Morza Północnego zrobiła na nas obojgu największe wrażenie były ogromnej wielkości muszle odkryte przez ustępującą wodę.
Wśród osób, spacerujących po odkrytych terenach morskich było wiele osób, które zbierały te muszle do sporej wielkości siatek. Nam się jednak nie udało przywieźć tych muszli do domku, gdyż w kwaterce, która wynajmowaliśmy przechowywanie ich nie było wskazane.
Obiecaliśmy sobie, że następnym razem weźmiemy kilka sztuk tych pięknych ogromnych muszli – na pamiątkę.
Piszę „ogromnych” mając jako punkt odniesienia te drobiazgi które na co dzień znaleźć można nad brzegiem Bałtyku.
Ani nad Bałtykiem, ani nad Adriatykiem nie ma z tego co się orientuje możliwości dotarcia wozami zaprzężonymi w parę koni do wyspy, do której w czasie przypływu dostać się można tylko łodzią albo helikopterem (mam na myśli wyspę Neuwerk). Co prawda my w takiej wyciecze nie braliśmy udziału, ale co się odwlecze…
Naszym ulubionym miejscem była „dzielnica” Cuxhaven o nazwie Duhnen i tamtejsze plaże, a zwłaszcza odcinek plaży położony najbardziej na zachód. Z racji zamiłowania do szczególnego sposobu opalania i kąpieli to właśnie ta, wydzielona część plaży oznaczona tabliczkami i flagami z symbolem „FKK” była najczęściej miejscem naszego plażowania. Nawet na google.maps widać z lotu ptaka tę charakterystyczną część plaży oddzieloną od części tekstylnej czymś co wygląda jak kosodrzewina.. taki płotek utworzony z uschniętych gałęzi osłaniający zwolenników FKK od reszty plaży.
Wspomniana, wydzielona część plaży także jest podzielona na kwadraty utworzone ze wspomnianych uschniętych gałęzi. To powoduje, że w przypadku małej liczby zwolenników FKK można było sobie znaleźć „kwadracik” w którym było się samemu
Wydzielona cześć plaży tym różniła się od plaży dla sympatyków FKK znajdującej się choćby w nadbałtyckich Dębkach, iż trzeba było się naprawdę postarać aby znaleźć kogoś kto przyszedł tam by podglądać innych. W czasie naszych pobytów mimo bardzo dużej liczby osób korzystających z uroków nagiego opalania nie mieliśmy ani przez chwile wrażenia, że jesteśmy podglądani. To sprawiało, iż poczucie swobody i swego rodzaju wolności na tej plaży było znacznie większe niż to miało miejsce choćby na plaży we wspomnianych Dębkach, gdzie co chwile jakieś grupki podglądaczy przechodziły wzdłuż plaży bądź też zerkały z tej wysokiej wydmy na opalających się, a zwolennicy opalania bez zbędnych ubrań musieli się ukrywać za parawanami.
O tym, że społeczeństwo w takich krajach jak np. Niemcy jest mentalnie o wiele bardziej rozwinięte i o wiele bardziej tolerancyjne niż nasi krajanie świadczy choćby fakt, iż osoby opalające się we wspomnianej wydzielonej części plaży także robiły w czasie odpływu wycieczki w głąb morza. Jako że na płaskim i terenie dość szybko traciło się orientację, a jedynymi punktami charakterystycznymi były brzeg i wyspa Neuwerk czymś normalnym było iż w czasie takiego spaceru natrafialiśmy na inne grupy w tym na grupy tekstylnych. Ich NORMALNA reakcja na widok osób bez odzienia sprawiły iż znów jakoś wewnętrznie człowiek cieszył się iż spotyka się z taką właśnie normalną reakcją, o której w kraju między Bugiem a Odrą mógłby tylko pomarzyć. W takich sytuacjach mentalne różnice i różnice w podejściu do tematu nagości charakteryzujące Polaków i Niemców stawały się jeszcze bardziej jaskrawe, a kontrast różniący te dwie nacje stawał się jeszcze bardziej zauważalny. Niestety..
Sami także wiele razy w czasie takich nagich wycieczek w głąb Morza Północnego natrafialiśmy zarówno na innych nagusków wracających ku brzegowi, a także na grupy tekstylnych w różnym wieku..
Co do wieku muszę zaznaczyć, iż wśród naszych współplażowiczów w części oznaczonej flagą i tablicami FKK znaczącą grupę ludzi stanowiły osoby w wieku od około 30 do około 40 lat, a co dla nas było najfajniejsze, poznaliśmy wiele osób, par w naszym wieku, które tak jak my były zwolennikami plażowania bez zbędnych ubrań. Tu padł kolejny niepisany stereotyp mówiący, iż niemieccy naturyści to tylko starsze babcie i starsi dziadkowie.
Po spędzonych tam kilkunastu dniach zostały wspaniałe wspomnienia, zdjęcia plaż, zdjęcia przepływających a widocznych dość dobrze ogromnych kontenerowców kierujących się do lub z portu w Hamburgu a także wiele zdjęć naszych wspólnych zrobionych czy to na wspomnianej plaży, czy też w czasie wspomnianych nagich wycieczek w głąb Morza Północnego.
Warto zaznaczyć, iż w 2009 roku obszar Morza Wattowego został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, jako obiekt transgraniczny w Niemczech i Holandii. Osobiście nas to nie dziwi.. na całym świecie jest niewiele miejsc jeżących tak blisko a robiących tak niesamowite wrażenie.
Odwiedzenie tego miejsca polecamy każdemu, a osobiście im dłużej o tym myślę tym bardziej się przekonuję do tego by w tym roku zrobić sobie przerwę od Chorwacji i by ponownie pospacerować (nago) po Morzu Północnym. Dla mnie miejsce to jest niewątpliwie konkurencją dla kamienistych plaż Chorwacji, a okolica bez wątpienia nie ustępuje pod względem atrakcji wybrzeżom Adriatyku.
Polecam i pozdrawiam