Końcówka roku to zawsze czas by bardzo intensywnie myśleć o najbliższych wakacjach.
To wtedy zaczynają pojawiać się nowe cenniki na stronach firm czarterowych.
Więc jak co roku - zaczynam czegoś szukać na najbliższe wakacje.
Jachtu i firmy czarterowej – gdyż niestety nasza ubiegłoroczna Piccolka została sprzedana a Ankora nie ma w swojej ofercie nic małego (małego – znaczy poniżej 10m długości).
Niedobrze.
Nie za bardzo lubię nowych czarterujących gdyż nigdy nie wiadomo na jakich ludzi się trafi.
Firmy czarterowe z reguły są w porządku ale wiem od znajomych skiperów że zdarzają się wpadki - próbują naciągnąć na uszkodzenia których samemu się nie zrobiło.
To jeden z powodów dla którego nie lubimy zmieniać armatora.
Drugi to oczywiście znajomości i łatwość oraz szybkość przejęcia jachtu.
Brak straconego czasu na czekanie aż ktoś nam przekaże jacht to wartość dodana bezcenna.
Jednak tym razem nie mam wyjścia.
Szukam.
Kryteria wyboru bardzo jasno określone – jednostka poniżej 10 metrów długości, z dużym zbiornikiem na wodę aby spokojnie móc wytrzymać ponad dwie doby bez tankowania, duży stół w kokpicie i duże bimini oraz obowiązkowo klasyczny grot.
Nie ma mowy abyśmy skusili się na rolowany główny żagiel.
I problem – gdyż niestety przeważają rolery.
Szukam i szukam.
W końcu mam – znalazłam coś co by pasowało do naszych wytycznych.
Kilkunastoletnia jednostka.
Kapitan trochę kręci nosem że stara ale wyboru naprawdę nie ma.
Sam również przegląda oferty i w końcu łamie się.
Szybkie zapytanie, negocjacja ceny i zaliczka biegnie na konto armatora.
Ufff......
Decyzja z głowy.
Teraz już pozostaje tylko liczyć dni do wyjazdu.
A te jak zawsze dłużą się niemiłosiernie.
Tego roku jeszcze bardziej ograniczyliśmy skład naszej Załogi.
Jedzie nasza czwórka i Margot.
Będzie całkowicie rodzinny rejs.
Maj to załogowe pływanie.
To wakacyjne ma być w małym gronie – to czas dla siebie nawzajem.
Po 15 sierpnia 2019 sterta z przygotowanymi rzeczami w naszym domu zaczyna rosnąć.
Tu widać dopiero troszkę bagażu.
Całą resztę będę pakować dopiero po południu przed wyjazdem.
W dniu pakowania samochodu rano jadę jeszcze po naszą Anię.
Wracam z niezłymi okazami upolowanymi zza kierownicy samochodu – tak mam, że jadąc ścieżkami przez las zawsze się rozglądam – tym razem skutecznie.
Popołudnie i wieczór to intensywny czas pakowania wszystkiego do naszego busa.
Bagaże właściwie wrzucone do środka – przy pięciu osobach mamy taki luz że aż nie bardzo wiemy co z nim zrobić.
Koło 22 zaganiam całe towarzystwo do łóżek – w końcu trzeba się choć trochę przespać – wyjazd zaplanowany jutro na 5 rano.
Czy ktoś ma ochotę dołączyć do naszej Załogi?
Jeśli tak – zapraszam.