giba0909 napisał(a):Ja chodziłem na plaże koło niedokończonego hotelu. Tam fajnie, mało ludzi.
Czyli gdzie, w okolice Poratu? Tam jakoś nie dotarliśmy, może szkoda. I
trevia też o tej plaży pisze... no cóż, mówi się trudno!
Kontynuujemy zatem naszą wycieczkę
I docieramy do Primośten - parkujemy, wysiadamy. A Primośten… to oczywiście Raduća i jej plaże. Tu czeka nas małe rozczarowanie: nie ma przejścia z Małej Radućy na Wielką Radućę. Sprytnie połączone i ciągnące się przez cały półwysep budynki hotelu Zora skutecznie uniemożliwiają spacery z jednej plaży na drugą (chyba że naokoło lub u wejścia na półwysep). Szkoda. Plaże jako takie wydają się być OK, to znaczy oferują sporo miejsca (można wybrać najdogodniejsze) i tłum czerwcowych turystów jakoś się po nich rozłazi. Samo Primośten – na pierwszy rzut oka takie sobie. Nijakie, bez klimatu. Przynajmniej w naszym subiektywnym odczuciu
Mało palm, a ja tak lubię palmy!
"Jak daleko na Makarską Riwierę?", pyta małżonek. Oj, kawałek drogi. Dzieci już szaleją, bo chcą nad morze! No i to (niestety?) przesądza sprawę – ruszamy na poszukiwanie kwatery. Oczywiście jak najbliżej plaży… Jednak - kolejne rozczarowanie - większość miejscówek jest pozajmowana... Trafiamy do pani, która wprawdzie nie ma wolnych miejsc, ale kieruje nas do swojej znajomej, podobno 400 metrów dalej, też przy plaży, tylko innej – o ile jesteśmy w stanie zrozumieć po chorwacku. No dobrze...
Pani wiezie nas swoim samochodem gdzieś na koniec świata i ostro pod górę. A jej znajoma oferuje nam mieszkanie z dwiema sypialniami, na drugim piętrze, za 55 euro, albo na pierwszym z jedną sypialnią za 40 euro. Tanio jak barszcz, tyle tylko że, jak stwierdza moja druga połowa: "Tutaj to jesteśmy w d…!" (czytaj: wszędzie daleko!
) I do tego te schody na piętro – z maluchami i bambetlami wspinać się po nich? Słabo... Pytamy o najbliższą plażę, czy dobra dla dzieci, i otrzymujemy odpowiedź (w tonie lekko oburzonym), iż Primośten słynie z tego, że tutaj wszystkie plaże są dobre dla dzieci! Cholera, jesteśmy tak wysoko i tak daleko od centrum, że nawet nie chce nam się męczyć dzieciaków i iść oglądać tej plaży… może źle robimy? Może byłoby pięknie? Ale ze względu na potomstwo musimy mieć w pobliżu sklepy, knajpy… Wracamy w okolice Radućy.
I wreszcie jest! Domek przy ulicy Raduća, wprawdzie z parteru nie widać morza (chyba że się stanie na ławce, hehe), ale brak pięknego widoku rekompensuje wielki taras.
Widoczki z tarasu:
Do plaży niedaleko (właściwie najbliżej jak udało się znaleźć), do
city również, a jednocześnie nieco na uboczu, z dala od gwaru miasteczka. Pokój dzienny z rozkładanym wielkim łóżkiem (będzie dla dzieci), aneks kuchenny i przestronna 3-osobowa sypialnia z wyjściem na taras. Zmieściłoby się 5 osób. Z jednej strony blisko do ulicy, ale budynek jest tak położony, że ta ulica nie przeszkadza. 60 euro za dobę – jak do tej pory najwyższa stawka. Nie zdecydowaliśmy się na najtańszą miejscówkę, to weźmiemy najdroższą...
Apartament jest nowiutki, wynajmowany pierwszy rok. Nie wiem jak to się stało, że nie mam żadnych zdjęć wnętrza...
- ...oprócz tego.
Rozdziewiczamy wszystko, począwszy od materaca na łóżku jeszcze w folii, kończąc na zaklejonej taśmą krojarce do żółtego sera (zacinam się nią w palec, hehe!). Czajnik, garnki, deska do krojenia – widać że całe wyposażenie jest nowiutkie, nie używane. Później okaże się, że ściany apartamentu są grube i sąsiadów nie słychać - co istotne, bo nad nami mieszkali bardzo sympatyczni Ślązacy z 2-latkiem... zapewne równie krzykliwym jak nasze 3-latki - ale nie mieliśmy okazji się o tym przekonać, poza chwilami kiedy młody przebywał na balkonie
Tak więc z miejscówki jesteśmy bardzo zadowoleni
- Parking koło domu, po lewej balkon sąsiadów - z pierwszego piętra widać było morze.
- Domiszcze z zewnątrz, po lewej nasz taras i nasz parasol ;) Po prawej Vesna z córkami ;)
- Położenie domiszcza na mapce.
CDN.