Dzień 7 – 21 czerwca 2017 r. (środa)
Wędrówka do Svetište VepricWczoraj wieczorem stanęliśmy chwilę przy jednej z map miasta, znajdującej się przy wejściu na główny plac. Odnaleźliśmy na niej miejsce, do którego postanawiamy dziś dotrzeć. To Sanktuarium Maryjne Vepric, czyli znajdujące się parę metrów przed znakiem informującym o wjeździe do Makarskiej, u podnóża Biokova miejsce, do którego docierają pielgrzymi, nazywane zresztą chorwackim Lourdes. Nie kierują nami jakieś wielki pobudki religijne. Lubimy piesze wyzwania, a trasa do Vepric, zapowiada się bardzo ciekawie, a to lubimy najbardziej!
Budzę się jako pierwsza, zaraz za mną Synek i postanawiamy pójść na targ po świeże owoce oraz po pieczywo. Synek ochoczo ubiera się i wychodzimy, czując się jak miejscowi. Kupujemy piękne czereśnie, oliwę i kilka warzyw.
Na targu kupić można też kwiaty.
Ale i tak największe wzięcie mają świeżutkie owoce i warzywa.
Fantastyczne są takie poranki w Chorwacji. W piekarni kupujemy pyszne pieczywo, strudle z wiśniami i wracamy do mieszkania, gdzie Mąż już przygotowuje kawę.
Piekarnia, w której się zaopatrujemy w pieczywo i przekąskiPakujemy prowiant (m.in. pyszne czereśnie) i ruszamy na wyprawę.
To dobra okazja, by sfotografować uliczki i urocze zaułki Makarskiej. Na początek urocza brama z datą nad wejściem 1882, prowadząca do jednego z domostw.
A tu siedziba makarskich strażaków. W tym momencie Synek marzy, by być jednym z nich.
Mijamy kościół św. Marka.
Zerkamy na plac przy kościele, z pustymi jeszcze o tej porze konobami.
A tu swoją siedzibę ma m.in. Biblioteka Miejska w Makarskiej.
Kościół św. Marka i jego dzwonnica.
Na ulicach Makarskiej swoje prace wystawiają lokalni artyści.
Wystarczy wejść w boczną uliczkę, gdzie panuje spokój, by poczuć klimat Makarskiej.
A tu już "normalna" ulica. Też ładna.
Zadbane miejsca zieleni, tuż przy wejściu na deptak i plaże. Tu akurat z pomnikiem Franjo Tuđmana.
Następnie kierujemy się nadmorską promenadą przy plażach, w stronę campingu.
Skręcamy w stronę dużego parkingu, niedaleko campingu i wychodzimy na Jadrankę. Pokonane kilometry dają nam już o sobie znać. Co chwilę robimy przystanki, schładzamy się wodą, zjadamy owoce. Przed nami jeszcze nieduży fragment wzdłuż Jadranki, na szczęście jest tu chodnik. W końcu, parędziesiąt metrów za znakiem z napisem „Makarska” skręcamy w prawo i dochodzimy do
Sanktuarium Matki Bożej z Lourdes w Vepric.
Za tym znakiem jest już VepricPo drodze znajdują się tu liczne kapliczki.
Zlokalizowane jest ono w przepięknym miejscu, na zboczach Biokova. Panuje tu niesamowita cisza i spokój.... może dlatego, że oprócz nas kręci się tu może z 5 osób.
Według informacji znalezionej w Internecie: „Sanktuarium powstało w 1908 roku. Jego założycielem był biskup dr Juraj Carić, który zgodnie ze swoją wolą jest tu pochowany. Naturalna jaskinia i otaczający ją krajobraz ze wzgórzami, roślinnością i strumieniem, do złudzenia przypomina Lourdes. W sanktuarium wzniesiono kaplicę z zakrystią, ołtarz na placu, konfesjonały, stacje drogi krzyżowej, ośrodek duszpasterski i ścieżki dla procesji”.
Przyznam, że pierwszy raz słyszę o tym miejscu pielgrzymkowym, które jest zdecydowanie mniej znane niż osławione Medjugorie.
Wchodzimy na główny plac z ołtarzem polowym i grotą. Upał jest porażający. Zajmujemy jedyną (!!!) zacienioną ławkę, przy której rośnie niewysokie drzewo dające ów cień. Reszta placu to istna patelnia.... Msza w tym miejscu w ciągu dnia wystarczy chyba za odkupienie grzechów z całego życia.
Jedyna zacieniona ławkaPo odpoczynku w cieniu zwiedzamy Vepric. Idziemy do groty z figurą Matki Bożej, następnie kierujemy się ścieżką, na której umieszczono tablice wotywne. Ścieżka prowadzi wyżej i oczywiście koniecznie idziemy zwiedzić cały obszar. Jest tu też kalwaria ze stacjami Drogi Krzyżowej.
Grota z figurą Matki BożejŚcieżka z tabliczkami wotywnymi
Na końcu drogi widać plac budowy. Chyba w planach było pobudowanie wielkiego hotelu dla pątników, ale póki co budowa „stoi”.
W Vepric spędzamy nieco ponad godzinę, a następnie wracamy tą samą trasą do Makarskiej. Po drodze zatrzymujemy się w jednej z kawiarni na kawę i lody.
Po tak forsownym spacerze zatrzymujemy się na plaży.
Dziś również zjadamy obiad w mieście. Wybieramy restaurację „Pape”, gdzie zamawiamy pyszną makrelę z pieca z warzywami i pljeskavicę. Dzieci tradycyjnie – pizza. Jedzenie pyszne, cenowo przystępnie – bardzo polecam. To najsmaczniejsze jedzenie, jakie zjemy podczas tegorocznego pobytu.
Znów, tym razem wieczorową porą kręcimy się uliczkami. Naprzeciwko Konzuma jest fajna galeria z ciekawymi obrazami.
Główny plac miasteczka powoli się zapełnia.
Wieczorem na placu przed kościołem gra zespół folkowy, niestety z muzyką całkowicie niechorwacką. Zostajemy popatrzeć i posłuchać, a po chwili tańczymy w rytm skocznych dźwięków.
Niestety to nasza ostatnia noc w Makarskiej, dlatego po przyjściu do mieszkania pakujemy walizki. Jutro ruszamy na wyspę!