A nudzę się, to wepcham kij w mrowisko
Tak się zastanawiam i bardzo ubolewam nad tym, dlaczego znaczna większość turystów udających się do Chorwacji chce pokonać trasę jak najszybciej? Najlepiej na raz, ewentualnie maksymalnie z jednym spaniem, najlepiej jeszcze w samochodzie?
Kurczę, nie rozumiem tego.
Dla mnie wyścigowy dojazd na miejsce, w dodatku autostradą, gdzie przez prawie 2 tysiące km migają mi tylko słupki autostradowe i ekrany wygłuszające to ogromna strata potencjału, który można wykorzystać na zobaczenie i zwiedzenie kawałka świata, który nierzadko jest bardziej egzotyczny i piękniejszy niż sam cel podróży.
Byłem 5 razy w Chorwacji i zamiast opcji leżenia na plaży przez 14 dni zawsze wybierałem opcję 3 dni dojazdu + 8-9 dni na miejscu + 3 dni powrotu. W dodatku najczęściej wytyczam trasę nie najkrótszą ale najbardziej widokową, lub nawet nadrabiam 200-300 km żeby zahaczyć o miejsca godne uwagi.
Dzięki temu zjechałem całe Bałkany, byłem w tak egzotycznych miejscach, że dech zapierało, po każdym dniu byłem wypoczęty i zrelaksowany po przebyciu 400-500 km.
Autostradom mówię zdecydowane "nie", jeśli istnieje jakaś alternatywa.
Wiem, są rodziny z małymi dziećmi, czy ze zwierzakami, gdzie 2, 3 spania na trasie są dość problematyczne, ale reszta? Przecież finansowo prawie na to samo wychodzi.
No. To tyle