Czechy Osiołkiem i nie tylko :) 2020

W Mikulovie byłam dwukrotnie, ale zamku nie zwiedziłam, skończyło się na punkcie widokowym. Konieczna jest więc kolejna wizyta
Znojmo... do niego mam sentyment szczególny , bo to moja pierwsza morawska miejscowość, tam właśnie byliśmy na Święcie Burczaka, a potem rowerami podczas pierwszej wyprawy po winnych ścieżkach.

dangol napisał(a):W Mikulovie byłam dwukrotnie, ale zamku nie zwiedziłam, skończyło się na punkcie widokowym. Konieczna jest więc kolejna wizyta
Znojmo... do niego mam sentyment szczególny , bo to moja pierwsza morawska miejscowość, tam właśnie byliśmy na Święcie Burczaka, a potem rowerami podczas pierwszej wyprawy po winnych ścieżkach.

Pamiętam , byliście też w Šatovie , do którego ruszyliśmy po deszczowym Znojmie , żeby odwiedzić malowane piwnice . Pamiętałem ją właśnie z Twojej relacji i nie umiałem jej ominąć , przy okazji odwiedziliśmy kilka innych piwnic , kilka innych winnic . Na kolejny wyjazd zabieram rowery



Pozdrawiam
Piotr

piotrf napisał(a): przy okazji odwiedziliśmy kilka innych piwnic , kilka innych winnic . Na kolejny wyjazd zabieram rowery

Tylko uważaj na wystające na ścieżkach korzenie na winnych ścieżkach , bo po odwiedzeniu sklipków stają się niewidoczne i potem trzeba odwiedzić szpital Na szczęście po latach "schodek" na ramieniu już się poziomem wyrównał z resztą.

Danusiu , obiecuję że będę pamiętał

14. Šatov




Maleńkie miasteczko ( około 1 150 mieszkańców ) otoczone winnicami , leżące tuż przy granicy z Austrią . Poetycka i archaicznie brzmiąca nazwa tej miejscowości winiarskiej pochodzi od imienia trzeciej żony króla czeskiego Wratysława II Svatavy . Šatov kolonizowany w XIV wieku przez niemieckich osadników , im właśnie zawdzięcza rozwinięcie upraw i produkcji win na skalę
przemysłową . Zbudowali też murowane piwnice do składowania i leżakowania wina , a także okazałe stodoły na beczki .



























Najciekawszą jest jednak sporo młodsza piwnica wykuta w piaskowcu i ozdobiona trójwymiarowymi , naiwnymi obrazami wykonanymi przez jednorękiego artystę ludowego , który każdej niedzieli przez 36 lat rzeźbił i malował ściany i sufity korytarzy , jako oświetlenia używając włożonej do kapelusza świecy . Takiej atrakcji odmawiać sobie nie wolno , tym bardziej że wcześniej
można ( w takim miejscu nawet trzeba ) degustować miejscowe trunki w winiarni na poziomie "0" Potem wykutymi schodami należy zejść do piwnicy i słuchając dowcipnej opowieści przewodnika podziwiać ogrom pracy , malowniczej ekspresji jednego ludzkiego umysłu - scenki rodzajowe z życia wsi , ale też krasnoludki , martwe natury z kwiatami , wierszyki ( również sprośne ) i przysłowia .
























CDN

Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak rozbudowana jest ta piwnica ( korytarze , komory ), oraz jakie bogactwo kryje .
W żadnej piwnicy wcześniej ani później nie zrobiłem tylu zdjęć






















Pozdrawiam
Piotr

piotrf napisał(a):Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak rozbudowana jest ta piwnica ( korytarze , komory ), oraz jakie bogactwo kryje .

Ale jazda .
Niesamowita jest ta piwnica. Bardzo atrakcyjnie wyglądają te malunki.
Kiedyś na Węgrzech byłam w takiej piwnicy niedaleko Sárospatak, ale tam tak kolorowo nie było. Chociaż po imprezie, którą nam tam zorganizowano, niektórzy mogli mieć kolorowe omamy .

piotrf napisał(a):W żadnej piwnicy wcześniej ani później nie zrobiłem tylu zdjęć

Też bym nie miała umiaru.

Pogoda Was nie rozpieszczała, ale bywa i tak... My w tych okolicach, pod koniec maja, mieliśmy mordercze upały, co chyba też nieczęsto się zdarza

Znojmo bardzo mi się podobało. Jest tam niezwykle malowniczo:



Szkoda, że nie udało się Wam zobaczyć Rotundy św. Katarzyny. Cenny zabytek, a jaki malutki (Widać w porównaniu ze mną ):



W pobliżu Znojma i Šatova polecam genialny punkt widokowy Kamień Sealsfielda - z widokiem na kanion rzeki Dyja:



Spotkaliśmy tam piękny okaz jaszczurki zielonej :



Natomiast piwnica w Šatovie prezentuje się genialnie i bardzo żałuję, że jej nie zwiedziliśmy. (W wiosce byliśmy i zrobiła na nas fajne wrażenie.) Nie pamiętam dokładnie (to było 7 lat temu ), ale chyba było późno i już powoli zamykali.
Jak ze wszystkim, jest powód do powrotu A do Czech ciągle wracamy, więc nie powinno być z tym problemu

megidh napisał(a):Ale jazda .
Niesamowita jest ta piwnica. Bardzo atrakcyjnie wyglądają te malunki.
Kiedyś na Węgrzech byłam w takiej piwnicy niedaleko Sárospatak, ale tam tak kolorowo nie było. Chociaż po imprezie, którą nam tam zorganizowano, niektórzy mogli mieć kolorowe omamy .

Dawno temu , zaproszony przez węgierskiego kolegę ( był przewodnikiem wycieczek po Budapeszcie ) odwiedziliśmy piwnicę jego dziadka w Egerze . Pamiętam z tych odwiedzin wejście do piwnicy , degustację z kilku beczek . . . i jak mnie kark bolał po spaniu na ławie , gdy wychodziliśmy następnego dnia
Takie niebezpieczeństwa czyhają na odwiedzających winne piwnice , chociaż dodanie odrobiny koloru do szarości życia powinno naprawiać , a nie psuć sytuację . . .


Pozdrawiam
Piotr

maslinka napisał(a):Pogoda Was nie rozpieszczała, ale bywa i tak... My w tych okolicach, pod koniec maja, mieliśmy mordercze upały, co chyba też nieczęsto się zdarza

Ani upał , ani deszcz nie jest w nadmiarze wskazany podczas zwiedzania , zdjęcia jednak lepiej wychodzą przy słonecznej pogodzie

maslinka napisał(a):Szkoda, że nie udało się Wam zobaczyć Rotundy św. Katarzyny.
W pobliżu Znojma i Šatova polecam genialny punkt widokowy Kamień Sealsfielda - z widokiem na kanion rzeki Dyja:

IMG_7139.JPG

Mam w planach pokowidową powtórkę całego południa ( tej "mokrej części" w szczególności ) , więc jest szansa na punkt widokowy i sprawdzenie kilku ścieżek w Parku Narodowym Podyje ( Nový hrádek u Lukova , Vranov nad Dyjí , Burgruine Kaja ) i Znojmo z trasą podziemną włącznie .

Piwnicę w Šatovie szczerze polecam , ma swój klimat i całkiem przyjemne wina


Pozdrawiam
Piotr

piotrf napisał(a):
Dawno temu , zaproszony przez węgierskiego kolegę ( był przewodnikiem wycieczek po Budapeszcie ) odwiedziliśmy piwnicę jego dziadka w Egerze . Pamiętam z tych odwiedzin wejście do piwnicy , degustację z kilku beczek . . . i jak mnie kark bolał po spaniu na ławie , gdy wychodziliśmy następnego dnia
Takie niebezpieczeństwa czyhają na odwiedzających winne piwnice , chociaż dodanie odrobiny koloru do szarości życia powinno naprawiać , a nie psuć sytuację . . .

Podczas naszego pierwszego morawskiego sezonu zwiedzania sklipków, byliśmy na degustacji w piwniczce naszych gospodarzy w Blatnice pod Svatým Antonínkem. Razem z nami winko smakowała tam grupka sportowców z Kanady, która następnego dnia miała jakieś zawody . Po degustacji wyglądali tak, że nie wiem, czy byli w stanie wytrzeźwieć do rozpoczęcia tych zawodów .

A zwiedzanie Malowanej Piwnicy również polecam - byłam tam dwukrotnie, za drugim razem też było super

dangol napisał(a):Podczas naszego pierwszego morawskiego sezonu zwiedzania sklipków, byliśmy na degustacji w piwniczce naszych gospodarzy w Blatnice pod Svatým Antonínkem. Razem z nami winko smakowała tam grupka sportowców z Kanady, która następnego dnia miała jakieś zawody . Po degustacji wyglądali tak, że nie wiem, czy byli w stanie wytrzeźwieć do rozpoczęcia tych zawodów .

Szukali prawdy . . . i raczej byli Quebecu , bo angielskojęzyczni wiedzą że „In vīnō vēritās, in aquā sānitās”




Pozdrawiam
Piotr

Suplement fotograficzny do piwnicznego odcinka
















Pozdrawiam
Piotr

Piotrze ta piwnica jest mega
Ileż pracy musiał włożyć Twórca tego miejsca. Prze tyle lat, tydzień w tydzień..... potrzeba ogromu cierpliwości i wytrwałości. A efekt - absolutnie powala

Kapitańska Baba napisał(a):Piotrze ta piwnica jest mega
Ileż pracy musiał włożyć Twórca tego miejsca. Prze tyle lat, tydzień w tydzień..... potrzeba ogromu cierpliwości i wytrwałości. A efekt - absolutnie powala

Trzeba pamiętać o tym , że artysta ( autor ) miał jedną rękę , a jako oświetlenia podczas pracy używał świecę wetkniętą w kapelusz
Zdjęcia nie są w stanie oddać klimatu , dlatego warto tą piwnicę odwiedzić


Pozdrawiam
Piotr

15. Kravsko




Kravsko to niewielka miejscowość położona na południowy zachód od Znojma . Jest znana przede wszystkim dzięki produkcji ceramiki artystycznej oraz ze względu na piękny barokowy zamek , który jest w stanie takim , jakby zabrakło kasy na renowację i opiekę , a szkoda bo wygląda na bardzo ciekawą budowlę . Niegdyś letnia rezydencja opata z Łąki ( 1789 - 1796 ) została przebudowana na późnobarokowy zamek Jana Wacława hrabiego Ugarte . W latach 1901 - 1939 był letnią rezydencją włoskiej rodziny książęcej Frasso aż do czasu reformy rolnej w 1948 roku , od tej pory był używany jako szkoła powoli popadając w ruinę .
Firma "Crystalex" Novy Bor opuszczony zamek odrestaurowała sporym kosztem , w 1984 roku otrzymał on nowe przeznaczenie - stał się nowoczesnym i komfortowym zapleczem rekreacyjnym i szkoleniowym zakładu , potem zasilił bazę hotelową .
Zamkowe ogrody dostępne są dla zwiedzających , ale nie porwały nas , natomiast moją uwagę przyciągnęła sekwoja - nie jest tak okazała jak te oglądane w Kalifornii , ale wszystko przed nią , na tle pozostałych drzew w parku wygląda imponująco . W okolicy znajdują się trasy do turystyki rowerowej oraz doskonałe warunki do jazdy na łyżworolkach.





















Nie poświęciliśmy zbyt wiele czasu na ten zabytek , może gdyby był w lepszym stanie , bardziej dostępny ( otwarty dla zwiedzania ) stałoby się inaczej . Ruszyliśmy do kolejnej atrakcji turystycznej , ktoś spróbuje zgadnąć co to będzie za miejsce ?



Pozdrawiam
Piotr