11.05.2016, WenecjaWolę być w Wenecji w deszczowy dzień, niż w słoneczny w każdej stolicy, tak powiedział ktoś mądry, nie pamiętam kto
Ja bym wolała być w Wenecji w słoneczny dzień, ale nie można mieć wszystkiego i ten luksus w postaci weneckiego słońca akurat nie był nam dany.
Do Wenecji planowaliśmy się wybrać dwa lata temu, podczas majowych wakacji na Istrii- wtedy jednak zrezygnowaliśmy na rzecz Plitvickich Jezior, co jak stwierdzam z dystansu było dobrym wyborem. Wiedziałam, że na Wenecję w końcu i tak przyjdzie pora- no i właśnie przyszła
Do Wenecji jedziemy oczywiście trenitalią
Najbardziej sensowny regio veloce mamy o 7 rano. Trzeba się poświęcić- wstaję o 5 rano zrobić nam śniadanie, trochę obserwujemy deszcz za oknami naszego domku, w końcu ruszamy na dworzec. Cały czas pada, ale mamy nadzieję, że pogoda się poprawi. I po raz kolejny przekonamy się, że nadzieja naprawdę jest matką głupich
Wskakujemy do pociągu, oczywiście zatłoczonego, bo środek tygodnia, ludzie jadą do pracy, gimbusy do szkoły, studenci na zajęcia itd. Ja przez szyby obserwuję skąpane w deszczu Weronę, Padwę, Vicenzę.... S. się chyba nudzi i robi mi milion głupkowatych zdjęć, jedno wstawię- jako dowód, że naprawdę trenitalią jechaliśmy:
Podróż pociągiem do Wenecji, prócz oczywistych zalet- ma jeszcze jedną. Dworzec Santa Lucia, na którym wysiadamy jest położony tuż przy Canal Grande- stąd do Piazza San Marco mamy kilometr z małym hakiem- nie trzeba sobie więc zawracać głowy żadną tam komunikacją miejską.
Pierwsze widoki po wyjściu z pociągu:
Cały czas pada, więc na razie nie będziemy się nigdzie włóczyć, za to pójdziemy na tradycyjne włoskie
colazione czyli śniadanie
Za kawę i słodkiego rogalika płacimy 2,5 euro od łebka
. Czyli nawet w luksusowej Wenecji da się znaleźć normalne ceny.
Posiedzieliśmy godzinkę, ale padać nie przestało, mimo wszystko- trzeba się ruszyć.
Wenecja jest trochę dziwnym miejscem- z jednej strony zachwyca wyjątkowością, urokliwymi uliczkami, dziesiątkami kanałów, zabytkowymi budynkami, z drugiej jednak razi brudem i zaniedbaniem, niektóre domy sprawiają wrażenie jakby się miały za chwilę rozsypać
Mnie Wenecja nie rozczarowała, bo mniej więcej spodziewałam się tego co zobaczę, ale też nie zachwycam się nią z fajerwerkami. S. natomiast niezbyt się podobało, mówił, że się czuje jak w Poznaniu na Jeżycach, czy innej Wildzie
Jedna rzecz nas bardzo pozytywnie zaskoczyła- naczytaliśmy się i nasłuchaliśmy, jak to okrutnie śmierdzi z tych kanałów... Tymczasem nic
Gwarantuję, że Wenecja w ogóle nie śmierdzi(chyba, że to był chwilowy efekt deszczu i niskiej temperatury).
Podążamy cały czas w kierunku Św. Marka, do celu prowadzą nas strzałki, także zgubić się jest raczej niemożliwością.
Oglądamy z bliska Most Rialto:
Przemierzamy kolejne uliczki i placyki, raz pada mniej, raz bardziej:
Oglądamy most z drugiej strony, niestety jest w remoncie
Od wewnątrz są jakieś kramy a'la Krupówki, no tego to nie lubię
Za to lubię takie zakamarki:
Canal Grande też robi wrażenie:
Jeszcze jedna uliczka:
I zaraz będziemy u Mareczka
, ale o tym następnym razem.