07.05.2016, Milano , cd.Pobyt na Piazza Duomo już nas trochę zmęczył, więc troszeczkę zmienimy rejony. Pójdziemy do Zamku Sforzów, tam jest duży park, może trochę odpoczniemy od tego zgiełku. Zmierzamy w stronę zamku- a wraz z nami- cały potok ludzki
Z Duomo jest bardzo blisko, parę minut i jesteśmy na miejscu.
Zamek zbudowano w XVw, ale w ciągu wielu lat swojego istnienia był wielokrotnie przebudowywany(w zależności od tego kto i kiedy rządził), dlatego można tu dostrzec elementy z różnych epok i stylów.
Zamek, jak wszystko w Mediolanie- do małych nie należy i jego dokładne obejście zajmuje trochę czasu, ale czy nam się gdzieś spieszy? Po za tym bardzo tu ładnie i przyjemnie, nawet mimo tłumów
Za murami zamku S. robi mi ostatnią fotkę:
I wychodzimy na zieloną trawkę:
Czy ja coś mówiłam o odpoczynku od tłumów i zgiełku
Eee, niee, w Milano to raczej niemożliwe. A szczególnie w sobotę
.
To tyle z najważniejszych rzeczy w Mediolanie. Rzecz jasna wszystkiego nie zobaczyliśmy, ale z punktów
must see ominęliśmy stadion- fanami futbolu jakoś nie jesteśmy więc za bardzo nas nie interesował. Została jeszcze
Ostatnia Wieczerza, ale żeby ją zobaczyć trzeba zarezerwować wejście z długim wyprzedzeniem. A ja się zreflektowałam kilka dni przed wyjazdem. No trudno.
Mediolan z grubsza zaliczony, ale jeszcze z niego nie wyjeżdżamy. Postanowiliśmy skorzystać z jeszcze jednej , typowo mediolańskiej atrakcji, czyli:
APERITIVIOCo to takiego? To tradycyjny mediolański zwyczaj, powiedzmy, że gastronomiczny. Polega on mniej więcej na tym, że codziennie w godzinach 18-22.00, w barach i restauracjach są tzw.
happy hours, w ramach których kupujemy drinka za około 10 euro i dzięki temu możemy jeść co nam się podoba. Tzn. to co jest wystawione na szwedzki stół.
Warto wiedzieć, że nie wszystkie knajpy biorą udział w
aperitivio, a te które biorą, mogą znacznie różnić się ofertą- w niektórych jest niewiele poza wstrętnymi włoskimi chipsami
Ja przed wyjazdem zrobiłam mały internetowy
research, dlatego trafiliśmy do miejsca nieprzypadkowego- baru Ciu's, który, raz że polecamy na kilku blogach, to jeszcze 300m od Milano Centrale
Niestety nie mam zdjęć z wnętrza, bo było dość ciemno i raczej marniutkie by powychodziły, ale postaram się opisać naszą kulinarną ucztę słowami
Kiedy weszliśmy do baru kilka minut po 18-stej było raczej pustawo, ale większość stolików miała karteczki z rezerwacją, na szczęście dwa ostatnie miejsca dla nas się znajdą
. Zamawiamy sobie po
Campari Americano(bo w Spritz-Aperolu to ja się dopiero zakochałam pod koniec pobytu) po 10e, od łebka, pani kasuje od nas po 11e, nie wiem czemu, może to takie
coperto No to start, nakładamy sobie na talerze- na stole jakieś makarony, risotta, mięska, frytki, sałatki, kanapki, słodycze... No full wszystkiego, nie da rady wszystkiego popróbować, nawet biorąc po troszeczku. Ja nie spodziewałam się niczego poza szwedzkim stołem, ale kiedy zeszło się więcej ludzi, kelnerki zaczęły roznosić ciepłe pizze, canneloni, makarony różne, grzanki, caista francuskie ze szpinakiem
Próbujemy co drugą potrawę bo więcej nie da rady, kelnerki na nasze odmowy się jakby z lekka obrażają
No, ale nie chcemy popełnic samobójstwa jak w
Wielkim żarciu Mastroianniego
Po krótkim odpoczynku bierzemy sobie jeszcze trochę szynki parmeńskiej, caprese, owoców a na koniec tiramisu i jakieś włoskie czekoladowo-kokosowe ciasto. No i mamy naprawdę dość- baardzo ociężali przechodząc przez murzyńską(oj, przepraszam, afroamerykańską
) dzielnicę toczymy się w kierunku dworca.
Tak wyglądał bar z zewnątrz, jak będziecie w Mediolanie, polecam właśnie tam się udać:
Ciekawostka z wnętrza- żeby odkręcić kran w toalecie, trzeba nadepnąć guziczek w podłodze
. Pierwszy raz widziałam taki wynalazek.
Gdyby w Ciu's-ie miejsca nie było to polecane są bary w knajpianej dzielnicy Navigli- ale tam już nie dotarliśmy.
Trochę nas ten Mediolan wymęczył. W pociągu przysypiamy, a jutro wreszcie zrobimy dzień odpoczynku. Choć krótka wycieczka też będzie
PS. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam tymi opisami strawy