14 czerwca 2016
MakarskaPo podniebnych wrażeniach trochę zgłodnieliśmy. Do obiadokolacji było jeszcze trochę czasu, więc zdecydowaliśmy się iść na pizzę. Nie zdecydowaliśmy się jednak na pizzę w żadnej knajpce na deptaku przy plaży. Jakoś nie bardzo nam się podobały te małe trójkąciki pizzy po 10-15 kun, wystawione pod szybą w lodówkach, które najpewniej przed podaniem trafią do mikrofalówki w celu podgrzania. Pizza musi być świeżo wyjęta z pieca, aby była chrupiąca, a nie sflaczała po mikrofalach.
Udaliśmy się do hotelu zostawić nasze plażowe akcesoria i poszliśmy na poszukiwanie jakiejś pizzerii.
Czytałam na
forum o piekarni w Makarskiej, w której oferują pyszną pizzę, więc zdecydowałam, że tam się udamy. Od naszego hotelu jest to jednak kawałek drogi a upał był nieziemski, więc wlekliśmy się po zacienionych stronach ulic noga za nogą.
Po drodze natrafiliśmy na taką fajną mapę Chorwacji, którą ktoś ułożył sobie w ogródku.
Doszliśmy do
tego skrzyżowania i tutaj konsternacja, gdzie ta piekarnia, przecież powinna być tutaj.
Przecież wiedziałam, gdzie ona jest. Sprawdzałam to na mapach google. Widziałam ją na własne oczy z autobusu, gdy dzień wcześniej wracaliśmy z Baškiej Vody. A teraz jej nie ma. To chyba ten upał tak mnie zamroczył, że pomyliłam skrzyżowania. Po późniejszym sprawdzeniu okazało się, że powinniśmy przejść główną ulicą jeszcze kawałek do następnego
skrzyżowania.
Ale w tej chwili zrezygnowaliśmy z dalszego szukania tej piekarni i wróciliśmy w stronę centrum Makarskiej.
Po drodze mijaliśmy jakieś restauracje, ale nie zdecydowaliśmy do nich wejść, bowiem nie było w nich żadnych ludzi.
Dopiero po dojściu do dworca autobusowego trafiliśmy na pizzerię "Domina", do której zdecydowaliśmy się wejść.
I to była bardzo dobra decyzja.
Usiedliśmy przy stoliku w zewnętrznym ogródku. Oprócz nas w ogródku było jeszcze kilku Chorwatów.
Kelnerka podeszła do nas bardzo szybko i podała nam menu. Zastanawialiśmy się nad wyborem pizzy, ale nie pamiętam jak nazywała się pizza, którą wybraliśmy. Były na niej szynka, pieczarki i ser. Większym problemem był dla nas wybór rozmiaru pizzy, czy wziąć trzy mniejsze czy jedną większą. Nie wiem jak Gośka, ale my z mężem nie chodzimy na pizzę (bo robię ją sama w domu), więc rozmiary pizzy w pizzeriach są dla mnie wielką niewiadomą. W menu była pizza jumbo, więc stwierdziliśmy, że chyba w trójkę się nią najemy i zamówiliśmy ją. Oprócz tego poprosiliśmy o piwo.
Piwo dostaliśmy od razu, ale na pizzę czekaliśmy około pół godziny, więc chyba była świeżo pieczona.
Ja siedziałam tyłem do wejścia, którym kelnerka wnosiła naszą pizzę, ale jak zobaczyłam minę Gośki i mojego męża, to się zaraz odwróciłam w tę stronę, w którą oni patrzyli. Właśnie kelnerka niosła naszą pizzę i prawie płakała ze śmiechu widząc nasze miny.
Żeby postawić pizzę na stole, to musieliśmy wszystko z niego zdjąć, bo inaczej by się nie zmieściła. Zajęła cały stół. Taka to była pizza JUMBO.
Dopiero jak kelnerka postawiła ją na stole, to na rogach mogliśmy postawić piwo.
Nie wiedzieliśmy, jak się za nią zabrać. Chorwaci mieli z nas polewkę.
Ale pizza była pyszna.
Oczywiście nie zjedliśmy jej całej, bo byśmy pękli. Kelnerka zapakowała nam prawie połowę tej pizzy do pudła, które zabraliśmy ze sobą. W hotelu pokroiłam ją na małe kawałki i spakowałam do pudełek "kanapkowych", które włożyłam do lodówki. Mieliśmy zimny prowiant na drogę powrotną. Pizza na zimno również smakowała wyśmienicie.
Płatności dokonałam kartą. Pizza kosztowała jedynie 70 kun a piwo po 14 kun. Limun był droższy o 1 kunę, czyli 15 kun.
Pizzę można zamawiać na wynos.
Dowożą ją takim autkiem.
Doszliśmy do wniosku, że jedzenie w tej pizzerii jest dobre, bowiem jej gośćmi w zdecydowanej większości są Chorwaci, a nie turyści.
Obok pizzerii znajduje się biurowiec i w czasie, który spędziliśmy na konsumpcji widzieliśmy, jak kelnerka kilka razy wchodziła z tacą wypełnioną jakimś jedzeniem właśnie do tego biurowca.
Jeśli będziecie w Makarskiej, to polecam pizzerię DOMINA.