Lubię wracać do miejsc, które znam, czyli czerwcowa Makarska
Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
janka.mik. napisał(a):Ale super miejsce pokazałaś! Jeżeli tylko będzie nam dane być w Dubrowniku, musimy tam dotrzeć i wypić kawę w tym uroczym miejscu. Rewelacja! Stokrotne dzięki
Fajnie, że Ci się podoba.
janka.mik. napisał(a):Teraz ponownie oglądam Twój filmik i myślami już tam jestem / do maja przecież niedaleko /
Zleci, ani się obejrzysz. Aż Ci zazdroszczę Twoich planów. Ja jeszcze nie wiem, gdzie mnie nogi poniosą w przyszłym roku.
Na plaży Buza posiedzieliśmy 50 minut. Siedzielibyśmy tam jeszcze dłużej, bo było bardzo przyjemnie, ale w planach mieliśmy jeszcze sporo punktów, więc trzeba było ruszyć dalej.
Na Starówkę wróciliśmy tą samą drogą, którą przyszliśmy na plażę Buza.
punkt w kolorze żółtym - Plac Gundulića punkt w kolorze zielony - schody Hiszpańskie w Dubrowniku punkt w kolorze czerwonym - Kościół św. Ignacego
Obeszliśmy katedrę i na wysokości Pałacu Rektorów (który mamy przed sobą po prawej stronie) skręciliśmy w uliczkę, która doprowadziła nas do placu Gundulića (Gundulićev trg.).
W oddali widać wzgórze Srđ.
Na placu Gundulićana mieści się targowisko. O tej godzinie (była już prawie 13-ta) nie było już wielu sprzedawców. Widzieliśmy, że stragany są już składane.
Te które pozostały na placu oferowały różnego rodzaju pamiątki.
Na środku placu stoi pomnik chorwackiego poety Ivana Gundulića, który urodził się w 1589 roku w Dubrowniku. Podobizna tego poety umieszczona została na rewersie 50-kunowego banknotu. Pomnik został wykonany w 1892 roku przez wybitnego chorwackiego rzeźbiarza Ivan Rendića. Cokół pomnika został ozdobiony scenami z najpopularniejszego dzieła poety, poematu epickiego „Osman”.
Wokół pomnika rozsiadają się turyści, aby chwilę odpocząć i posilić się.
Ozdobą placu jest również fontanna stylizowana lwimi paszczami, z której napiliśmy się wody i nabraliśmy jej do butelek.
Następnie skierowaliśmy się w kierunku schodów, które przypominają słynne schody Hiszpańskie z Rzymu, ale są one oczywiście dużo mniejsze.
Po drodze mijamy liczne w tym miejscu restauracje.
W oddali już widać schody.
Doszliśmy do podnóża schodów
i zaczęliśmy po nich wchodzić.
Wyszliśmy na plac o nazwie Poljana Rogera Josepha Boscovicha, na którym także znajdują się stragany z pamiątkami.
Kościół św. Ignacego prezentuje się bardzo okazale.
Jest to świątynia powstała na początku XVIII wieku. Została zaprojektowana przez włoskiego architekta i jezuitę Andrea Pozzo. Weszliśmy do środka kościoła.
W kościele panował przyjemny chłód, który schłodził nasze ciała po upale panującym na zewnątrz.
W kościele moją uwagę przykuł ołtarz, który bardzo mi się spodobał.
Zaraz przy wejściu do kościoła po prawej stronie znajduje się model groty, poświęcony Marii z Lourdes.
Po wyjściu z kościoła udaliśmy się schodami w dół i rozpoczęliśmy poszukiwania toalety.
Na mapce widzieliśmy oznaczenie toalety w okolicach bramy Ploce, więc poszliśmy w tamtym kierunku. Minęliśmy Pałac Sponza
i przez bramę przy wieży zegarowej weszliśmy w ulicę, która doprowadziłaby nas do bramy Ploče, gdybyśmy tam doszli.
W Dubrowniku bardzo dużo osób chodzi z walizami.
To gdzieś tutaj powinna być toaleta, ale jej nie widzimy. Przy kościele Sv. Sebastijana zawracamy
i przez bramę w murze wchodzimy do portu (to ta brama po prawej stronie na zdjęciu)
Toaletę znajdujemy zaraz za bramą po lewej stronie w wąziutkiej alejce biegnącej wzdłuż murów. Za toaletę w tym miejscu płaci się 7 kun i należność uiszczana jest w automacie, więc niezbędne są drobne.
AdamZ napisał(a): Widzę też że trochę się w ciągu ostatnich lat pozmieniało, mieszkańcy próbują jakoś ukierunkować trasy zwiedzania (sznury, barierki, znaki) i z tego co słyszałem od przyszłego roku zawieszą licznik z ilością zwiedzających starówkę i ograniczą liczbę wchodzących osób.
Też o tym czytałam tutaj i tutaj. Trochę nieciekawie to wygląda. Pojedzie taki turysta wiele kilometrów i co, ma pocałować klamkę.
Następnym punktem naszego programu podczas zwiedzania Dubrownika była wyspa Lokrum. Poczytałam troszkę o tym miejscu na różnych stronach internetowych, pooglądałam zdjęcia i filmiki na YT i pomyślałam, że to fajne miejsce, gdzie można odpocząć od pełnego turystów i gwarnego Dubrownika.
Na wyspę można się dostać stateczkiem (tzw. taksówką wodną). Taksówki kursują co pół godziny. Pierwszy kurs z Dubrownika na wyspę jest o godzinie 9.00, a ostatni kurs z Lokrum jest o 19.30. Taksówki wypływają z portu Starego Miasta z tego miejsca, które widać na zdjęciu. Ten większy stateczek, który cumuje przy końcu pirsu właśnie będzie wypływał na wyspę Lokrum.
Bilety kupuje się na stoisku po prawej stronie przy murze pod niebieskim parasolem. Bilety kosztowały nas po 100 kun od osoby. Na bilecie nie ma wydrukowanej ceny. Aktualne ceny biletów można sprawdzić na oficjanej stronie wyspy Lokrum. Cena biletu obejmuje rejs stateczkiem w obie strony i wejście na wyspę Lokrum.
Bilet po oderwaniu jego końcówki przy wejściu na stateczek staje się pamiątkową pocztówką.
Rejs na wyspę trwa około 15 minut i jest bardzo przyjemny. Oddalanie się stateczku od brzegu Dubrownika powoduje, że jak na dłoni widzimy całe Stare Miasto od strony wody. Kapitalny jest to widok, ale nie będę o nim pisać, pooglądajcie sami.
Fajny pomysł z tym rejsem na Lokrum, ale na takie dodatkowe atrakcje trzeba mieć dużo czasu, teraz już wiem dlaczego wyjeżdżaliście z Makarskiej o 3,45
Wyspa Lokrum nazywana jest Wyspą Miłości. Jej powierzchnia jest nieduża, bo około 600 metrów kwadratowych. Jej teren w całości uznano za rezerwat przyrody. Do brzegu wyspy Lokrum dopłynęliśmy o godzinie 13:45, po 17 minutach od wypłynięcia ze Starego Miasta. Nie będę opisywać szczegółowo, co znajduje się na wyspie, bo o tym można poczytać tutaj lub tutaj. Ograniczę się jedynie do opisania naszego pobytu na tej wyspie.
Trasa, którą wędrowaliśmy po wyspie wygląda tak:
Szliśmy po kolei trasą oznaczoną kolorami: niebieski, różowy, fioletowy, zielony, żółty, pomarańczowy. Punkt niebieski - przystań, do której przypływają stateczki Punkt żółty - brzeg, z którego roztacza się widok na Adriatyk Punkt różowy - ogród Maksymiliana Punkt fioletowy - zakamarki wokół klasztoru benedyktynów Punkt zielony - tutaj paw pokazywał, jak rozkłada ogon Punkt pomarańczowy - jeziorko Mrtvo More
Pomimo tego, że wysepka jest niewielka, to atrakcji na niej jest dosyć sporo.
Na pierwszą atrakcję natknęliśmy się zaraz po zejściu ze stateczku. Są to pawie, które królują na całej wyspie. Spotyka się je na każdym kroku. Przechadzają się po ścieżkach razem z turystami, towarzyszą turystom podczas wypoczynku nad wodą, wszędzie ich pełno. Najładniej prezentują się samce, które kilkakrotnie odstawiły przed nami przedstawienie, prezentując swój atrybut - czyli tęczowy ogon.
Spotykaliśmy również samiczki, które nie posiadają pięknego ogona, ale za to obdarzone są gromadką małych pawików.
Po terenie wyspy biega również wielka gromada zajęcy (a może to są króliki) w różnych kolorach. Widzieliśmy szare, czarne a nawet lekko rudawe.
Wolnym krokiem przemierzaliśmy ścieżki na wyspie.
Dotarliśmy nad brzeg morza z drugiej strony wyspy, skąd rozpościerał się widok na Adriatyk i nie przesłaniały go żadne wyspy.
Kolejna atrakcja, na którą natknęliśmy się podczas spaceru po wyspie, to Maksimiljanovi Vrtovi (ogód Maksymiliana), który został założony przez arcyksięcia Maksymiliana Habsburga (właściciela wyspy Lokrum od 1858 roku), brata cesarza Franciszka Józefa.
Wchodzimy pomiędzy zakamarki ruin klasztoru benedyktynów
Ruszyliśmy dalej w kierunku zachodnim z zamiarem obejścia wyspy wokoło, ale byliśmy już dosyć zmęczeni. Nogi zaczęły odmawiać nam posłuszeństwa, więc zdecydowaliśmy, że zwiedzanie całej wyspy odłożymy na kiedy indziej, a teraz troszkę odpoczniemy nad Morzem Martwym, czyli malutkim słonym jeziorkiem, które zasilane jest podziemnymi korytarzami przez wody Adriatyku. Dokonaliśmy w tył zwrot i podążyliśmy nad to jezioro.
Kolejne pawie prezentowały przed nami swe uroki. Jeden, który pokazał nam jak rozkłada swój ogon, dostał w nagrodę ciasteczka. Nie zastanawiałam się nigdy, w jaki sposób pawie rozkładają swe ogony. Myślałam, że tak, jak rozkłada się wachlarze, a to wygląda jednak trochę inaczej. Nie wiem jak opisać to, co robi paw, ale spróbuję. Paw podnosi ogon do góry i zaczyna nim delikatnie drgać do momentu, kiedy cały ogon rozłoży się w piękny wachlarz. Najlepiej, jak zobaczycie to sami na filmiku (3:30).
Inni też już odpoczywali.
Pod drodze ponownie mijamy ruiny zabudowań klasztoru, piękne palmy, pod którymi leżą zaschnięte pióropusze palmowe oraz kolejne pawice z małymi.
janka.mik. napisał(a):Pan paw pięknie pozował Ile czasu byliście na wyspie?
Janka, Ty jak zwykle niecierpliwa jesteś To jeszcze nie koniec naszej wizyty na wyspie. Wieczorkiem będzie kolejny odcinek. Nie mogłam się zmieścić w jednym, bo przekroczyłabym limit zdjęć w poście. A na wyspie byliśmy 2 godziny.
Dziękuję! Jestem ciekawa jak zmieściliście się w jeden dzień z takim bogatym programem, dlatego kontroluję na co ile czasu poświęciliście Ja chyba cały czas byłabym w tym ogrodzie botanicznym na wyspie, bo bardzo lubię takie miejsca. pozdrawiam