Niestety, w pobliżu dna opadającej z przełęczy doliny wariant przestaje być wygodny - mnóstwo powalonych pni, sterty grubych gałęzi, to wszystko oparte o głazy, które wcale nie pomagają z pokonaniu nieprzewidzianych przeszkód. Tracę trochę czasu w tym miejscu, ponadto strata wysokości była większa, niż przypuszczałem - szkoda, że wybrałem ten wariant, ale teraz już za późno. Wpakowałem się.
Wreszcie to istne pobojowisko mam za sobą, tu i ówdzie jestem lekko podrapany, ale wreszcie trasa zaczyna prowadzić w górę. Stromo w górę.