Szutrową drogą szybko docieram na brzeg Jeziora Czarnego. Ładne, chociaż w tej chwili światło jest niesprzyjające, przynajmniej dla kompaktowych aparatów bez filtrów. Mam nadzieję, że jutro rano będzie pod względem znacznie lepiej. Wracam na parking i rozglądam się po najbliższej okolicy. Nie widać ciekawszego miejsca na nocleg. Nie będę ukrywał, że wolałbym bardziej dyskretne miejsce, ale co robić... Zostaję tutaj.
Popijam kolejne piwka, przyrządzam sobie obiad, powoli zapada zmrok. Przyglądam się znowu z niepokojem podejrzanej oponie. No cóż, jednak coś jej dolega. Teraz nawet już moje niewprawne oko dostrzega, że uchodzi z niej powietrze. Nie ma rady - muszę wymienić.
Wybebeszam wszystko z wozu, wyciągam ze schowka pod bagażnikiem narzędzia i zapasowe koło i do roboty - teraz już przy świetle czołówki. Lewarek, klucz, śruby odkręcić, jedno koło zdjąć, drugie założyć... Słyszę w ciemności kroki za sobą. Żołnierz.
- Nie masz zamiaru tutaj spać? - zwraca się do mnie w taki sposób, że odpowiedź narzuca się sama.
- Nie, tylko koło mi siadło i dlatego się tu po nocy kręcę. Domyślam się, że tu nie wolno spać?
- Nie wolno. Właśnie idę skontrolować brzegi jeziora, bo tam najczęściej nielegalnie biwakują. Dobrej nocy.
Chrzęst żwiru cichnie wraz z oddalającym się żołnierzem. Kończę zabawę z wymianą koła, ścielę samochód, ale... nie mogę się położyć spać. Dobra, biorę kolejne piwko i siadam w pobliżu tak, by mieć pod kontrolą drogę do jeziora. Dosyć długo trwa, zanim słyszę ponownie miarowe kroki. Chowam się za drzewami, obserwując maszerującą sylwetkę. W porządku, teraz mogę się wreszcie położyć spać. Później niż planowałem, a jutro przecież czeka mnie długa trasa.
Tak sobie myślę, że ostatnia fotka jednak powinna zostać obrócona.