napisał(a) Magdalena S. » 17.03.2024 17:43
Sardynia powiadasz… jestem ciekawa Twojej opinii, bo mam ją na swojej liście do odwiedzenia.
Na Cyprze często czuję, bo ciągle jeszcze tu jesteśmy, że to nie to. Że coś działa źle.
Ale zacznę od tego, co mi się podobało.
Trafiliśmy na Tłusty Czwartek w Limassol.
Były uliczne tańce, przebierańcy, muzyka
i wszechobecne grillowanie. I to było super.
Podobał mi się zamek i maleńki, ale urokliwy, porcik w Kyrenii.
Podobały mi się widoki w prowincji Bafra/ Vokolida na północy.
Salamina, no i oczywiście stara część Famagusty.
Gdy przeglądam zdjęcia widzę, że wyspa jest fotogeniczna.
Nie podoba mi się rosyjska moda na pieski.
Łażą jak te święte krowy z burkami na kilkumetrowych smyczach. Pierwszego dnia,
w Limassol, taki piesek podszedł do mojej córki od tyłu i ni z tego ni z owego, ugryzł ją w pupę.
Właścicielka udawała, że nie wie, o co chodzi.
Siniak rósł tydzień. Teraz dziecko boi się psów.
Limassol było nie w moim stylu.
Chyba nie lubię dużych miast nad morzem.
I zupełnie nie widziałam tam dogodnych miejsc do plażowania.
Goście hotelowi zmanierowani, personel smutny.
Pafos mnie nie zachwyciło. Zobaczyliśmy mozaiki, ale to atrakcja na chwilę.
Dalej była Kyrenia. Poza porcikiem jedno wielkie bazarowisko z chińskimi, zakurzonymi podróbkami. W knajpach czułam, że jestem klientem ostatniej kategorii.
Stoliki ustawione blisko siebie, wszyscy wkoło palą.
Hotel trafił nam się niczym slams. Ale z pięknym widokiem. Złapałam się na ładne zdjęcia.
Pokój na nas nie czekał.
Chcieli nas przenieść gdzie indziej, na wieś.
Finalnie dostaliśmy pokój z niezmienioną pościelą, oczywiście dopilnowałam by ją zmieniono.
A z szafy ,,zaatakowały” nas, zwinięte w supełki, używane skarpety.
Na przejściach granicznych tureccy urzędnicy zawsze nadęci. Nawet nie odpowiedzą ,,dzień dobry”.
Teraz jesteśmy w Ayia Napa. Tu wracamy do tematu piesków.
Któregoś dnia, po plaży w centrum miasta, bez smyczy, biegało bydlę wielkości wieprza.
Właściciele nie potrafili go złapać. Wyobraź sobie przerażenie dziecka, które tydzień wcześniej zostało ugryzione…
Ktoś miejscowy w końcu zwrócił im uwagę, było wielkie oburzenie.
Ayia Napa to wielki, pełen hoteli kurort.
Teraz raczej senny. Ale gdy te hotele wypełnią się gośćmi, a ci goście wyjdą na plażę, tu będzie istne piekło na ziemi.
Zdecydowanie nie czuję tego miejsca.
Brakuje mi chorwackich motyli w brzuchu.
Włoskiej architektury i kuchni.
Hiszpańskiej radości życia.
Pojutrze wracamy i zaczynamy odliczać dni do wyjazdu do Chorwacji.