napisał(a) Franz » 16.05.2017 23:16
Grek cypryjski - czy może raczej Cypryjczyk grecki - tylko spojrzał na nasze dokumenty i pokazuje, ze mamy jechać. Pytam, gdzie załatwia się ubezpieczenie, na co wskazuje mi pobliską budkę. Podjeżdżamy pod "Insurance", gdzie mamy do wyboru: 20 euro na trzy dni lub 35 euro na cały miesiąc. W tej sytuacji decydujemy się na... cały miesiąc - w końcu będziemy tu jeszcze przez kilka dni. Kiedy pokazuję nasze dowody, proszą jednak - przynajmniej mnie, jako kierowcę - o paszport. Procedura niespodziewanie się przedłuża, bo wyskakują jakieś komplikacje - najpierw w komputerze, potem drukarka coś się mocno męczy. Wreszcie z opłaconym ubezpieczeniem podjeżdżamy do punktu granicznego północnego Cypru, gdzie pani oprócz dokumentów życzy sobie również zobaczyć właśnie nabyte ubezpieczenie, po czym dostajemy identyczne karteczki ze stemplem wjazdowym, jak poprzedniego dnia w Nikozji. Kolejny przystanek to budka celna, gdzie pan zadowala się wyłącznie przejrzeniem dokumentów wraz z ubezpieczeniem - nawet mysz, jeśli nieubezpieczona, by się samochodem nie prześliznęła - a następnie podnosi szlaban i wjeżdżamy na stronę turecką, będąc praktycznie na przedmieściach Famagusty.