napisał(a) Użytkownik usunięty » 07.06.2016 00:04
W prześwitach ulic migają nam czasami minarety największej świątyni stolicy Cypru, ale wiemy, że to już po drugiej stronie zielonej linii, zatem kierujemy się trochę chaotycznie w kierunku przejścia granicznego. Trafiamy na dosyć posępne wrażenie wywierającą dzielnicę - chyba niezamieszkałe rudery, powalone fragmenty ścian, wyraźne ślady toczonej wojny. Rozpięte druty kolczaste, zapory, strażnice z uzbrojonymi żołnierzami - nawet nie próbuję robić zdjęć. Dopiero przy przerobionym z kościoła w stylu bizantyjsko-gotyckim, meczecie arabskim (Arablar Djami), uwieczniam jego ciekawą bryłę, chociaż najbardziej intrygująco wygląda rosnące przy nim drzewo - niczym człowiek wyciągający rozpaczliwie w górę ręce.../ Napisał Franz/
Pamiętam doskonale, właśnie taką atmosferę i ponury widok w okolicy tych Checpoitów.
Nikt by tego trafniej nie określił.
Pozdrawiam
Krzysiek