napisał(a) Franz » 17.06.2015 00:02
Wracamy do samochodu i zjeżdżamy z powrotem do autostrady, zostawiając obie Lefkary za sobą. O ile już się przyzwyczaiłem, że wsiadam za kierownicę po prawej stronie wozu, to wciąż jakoś zadziwiają mnie samochody jeżdżące bez kierowców, za to z pasażerem na siedzeniu obok. W przeciwieństwie do poprzedniego dnia, kiedy na rozjeździe autostrady skręcaliśmy na Larnakę, tym razem mkniemy prosto w kierunku Nikozji, chociaż jeszcze jeden przystanek po drodze planujemy.
W oczach rośnie wysokie wzgórze z coraz lepiej rozpoznawalnymi zabudowaniami na szczycie i w Kornos skręcamy w boczną drogę. Drogowskaz mówi o trzynastu kilometrach, które są tu wyjątkowo krótkie, gdyż po przejechaniu tysiąca metrów, nowy drogowskaz twierdzi, że zostało jeszcze siedem. Droga zaczyna się wspinać serpentynami, a na każdej z nich wyprzedzamy kolarza. Za każdym razem wygląda tak samo, więc zaczynam podejrzewać nową odsłonę Dnia Świstaka. Wyżej ich ilość zaczyna się zagęszczać, a jeden trzyma się ściśle ciągłej linii na środku szosy. W końcu udaje nam się dotrzeć na ostatnią serpentynę, gdzie na jej rozszerzeniu znajduje się mały parking.
Dotarliśmy pod klasztor Stavrovouni.