Bea zostaje nawet przez nich poproszona o zrobienie im zdjęcia, po czym proponują nam analogiczny rewanż.
Nie spędzamy tu wiele czasu – niewielkich rozmiarów twierdza nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Postawiona przez dynastię Lusignanów, odnowiona w 1625r. przez Turków, za rządów Brytyjczyków służyła jako więzienie. Spoglądając na morze z jej grubych murów, myślę sobie, że tu najbardziej pasowałoby stwierdzenie, że spoglądam ze stoickim spokojem. Dlaczego tak? No cóż, wcześniej Larnaka nazywała się Kition, którego ruiny usytuowane są na północnych obrzeżach miasta. Najbardziej znaną postacią z Kition jest, oczywiście, Zenon – wybitny filozof, założyciel szkoły stoickiej. Chociaż, czy ze stoicką filozofią daje się pogodzić samobójstwo? A tak przecież zakończył żywot Zenon. Trochę zbyt późno na to, by sam mistrz mógł nam to wyjaśnić. A propos późno – czas się zbierać.
Kiedy schodzimy na dół, Bea dostrzega, że ekipa, dzięki której udało nam się tu wejść, rozkłada profesjonalny sprzęt fotograficzny ze wszystkimi akcesoriami. Teraz dopiero dociera do mnie, że znajdujące się w ekipie dziewczyny są bardzo ładne – hmm… może jeszcze jednak nie nadszedł czas odwrotu?..
- Aby wszystko mieć, trzeba się wszystkiego wyrzec – przypomina Zenon.
- Kto powiedział, że ja chcę mieć wszystko? – ripostuję. Zresztą, nie jestem mędrcem.
Kierując się do wyjścia, widzimy, że jakiś służbowy pan nie pozwala wejść komuś z ulicy, tłumacząc, że dziś obiekt jest nieczynny, po czym zamyka bramę. Nie wyjdziemy stąd?!
Jednak nie jest tak źle – pan z uśmiechem nam otwiera i oto wydostajemy się na wolność. Wracamy do samochodu i opuszczamy Larnakę, wyjeżdżając w kierunku wschodnim. O naszym następnym punkcie programu czytamy w przewodniku, że restauracje należą do najdroższych na wyspie, że kurort słynie z hałaśliwych dyskotek i nocnych klubów, że przydatny jest gruby portfel i zdrowa wątroba. Pięknie! Coś w sam raz dla nas…
To Ayia Napa.