Może ze ścieżką odrobinę przesadziłem, ale nikły wydeptany ślad sugeruje, ze ktoś tędy kiedyś przechodził. Poza tym - łagodnie nachylony szeroki stok, z potężnymi drzewami oliwkowymi i ruinami kamiennych szałasów pozwala się domyślać, że jakoś ludzie musieli się do tego miejsca dostawać, a raczej nie forsowali zacisków w kanionie. Wkrótce mamy już całkowitą pewność, że znaleźliśmy poszukiwane wyjście, gdyż natrafiamy na ukośnie w górę prowadzącą, najprawdziwszą, godną tego miana, ścieżkę. Najpierw po trawiastym stoku, następnie pośród czepiających się krzewów, na koniec po głazach, zbliżamy się do płaskowyżu i zostawiając za sobą szeroką dolinę, w którą nasz wąwóz dalej przechodzi, stajemy na krawędzi Avakas.