napisał(a) Franz » 16.11.2011 16:19
Zatem zjeżdżamy ze wzgórza, na którym rozlokowało się starożytne Kourion, dojeżdżamy do szosy B6 i kierujemy się na zachód. Moglibyśmy dojechać do autostrady, ale nie spieszy nam się aż do tego stopnia, a poza tym - wkrótce musielibyśmy z niej i tak zjechać. Poćwiczę więc ruch lewostronny na zwykłej szosie. Zatrzymujemy się jeszcze na moment tuż za terenem wykopalisk, gdyż nasz wzrok przyciągają poziomo urzeźbione skały nadmorskiego klifu i po chwili jedziemy już dalej. Droga kręci kilkoma serpentynami, pokonując wąwozy, które przecinając pasmo wzgórz, kierują swe suche na ogół koryta w stronę morza. Wkrótce zbliżamy się do autostrady na wyciągnięcie ręki i w dalszej drodze mamy ją prawie stale w zasięgu wzroku. Teraz dopiero opuszczamy teren brytyjskiej bazy Akrotiri, na który wjechaliśmy zaraz po opuszczeniu Limassol. Po chwili szosa wpada do jednego z jarów i jego dnem kieruje się w stronę wybrzeża. Tuż przed samym ujściem wąwozu do morza, wspina się na prawe zbocze i zakręca ostro praktycznie na krawędzi klifu. Kiedy widzę możliwość zjazdu na wysypany drobnymi kamykami plac na poboczu, nie waham się nawet przez moment - tu warto zrobić przystanek.
Rzeczywiście, widoki rozpościerają się stąd interesujące. Za nami wylot przebytego właśnie wąwozu, obramowanego z obu stron skalnym klifem. O ile przeważa żółtawa barwa, zdradzająca inklinację w kierunku różu, to najniższe piętro lewej ostrogi stanowi prawie idealna biel. Przemyka mi myśl, że może by się wrócić i zapoznać bliżej z tą formacją, ale dostrzegamy tam jakieś postacie ludzkie, więc zostawiamy ewentualną bezpośrednią znajomość na bliżej nie określoną przyszłość. Kierujemy wzrok w drugą stronę, gdzie równie stromo opadający brzeg, podmywany przez morskie fale, ukazuje swoją słabość wobec wytrwałego żywiołu - odkruszone głazy leżą bezładnie w pobliżu linii brzegowej.