napisał(a) Franz » 06.09.2011 16:27
Mamy do przejechania bardzo krótki odcinek. Naszym kolejnym celem jest Kourion - starożytne ruiny - podobnie jak Kolossi znajdujące się na terenie brytyjskiej bazy wojskowej Akrotiri. Wracamy do głównej szosy tylko po to, by po trzech kilometrach z niej zjechać. Po lewej pokazuje się morze i kiedy dojeżdżamy do rozstajów - w prawo Kourion, w lewo plaża - decydujemy się na zjazd... w lewo. Ruiny poczekają jeszcze przez chwilę, a my w tym czasie przywitamy się z Morzem Śródziemnym. Zatrzymujemy wóz nad samą plażą, o ile pas różnokolorowych otoczaków można za takową uznać. Następuje symboliczne zanurzenie palca w wodzie: "morze, nasze morze, będziem ciebie..."
Moje oko przyciągają nieodległe klify - wprawdzie niezbyt wysokie, ale zawsze bardziej interesujące od plaskacizny. To co - króciutki spacer? Jasne!
Ruszamy w stronę spadających do wody skał. W miarę jak się zbliżamy, coraz lepiej widać ich urzeźbioną powierzchnię. To piaskowiec, w którym nie tylko woda rzeźbi z łatwością, ale również wiatr wycina swoje wzory. Tymczasem zawęża się nasz szeroki do tej pory trakt. Świeży obryw spowodowany podmyciem przez morskie fale odciął nas od ostatniego fragmentu dojścia do samych skał. Ziemia osunęła się tuż przy gęstych zaroślach, ale zachowując ostrożność udaje się nam ten odcinek przebyć, ocierając nieco o czepiające się nas gałązki. Jasnożółty piaskowiec jest już na wyciągnięcie ręki.
Ślad ścieżki tu się urywa definitywnie, jednak postanawiam pójść jeszcze odrobinę dalej. Schodzę po oderwanych głazach, robię duży krok i przylepiam się do skały. Falująca woda ochlapuje mi buty, ale pół metra wyżej znajduje się wąska, nieco obła półeczka, którą mogę dostać się do krawędzi opadającego filaru. Tu, niestety, półeczka się kończy, ale daje się zajrzeć za ostry kant skały.