DZIEŃ 10 – 22 SIERPNIA 2022Nieładnie zostawiać relację na tak długo, nawet jeśli zakończyliśmy etap chorwacki, ale wiecie… stałam się posiadaczką karty Multisport.
Jakoś nie mogę wymyślić innej wymówki na razie.
W każdym razie… kontynuujmy.
Ostatnio znaleźliśmy się już na słoweńskiej ziemi i zastała nas noc. Muszę więc wyjaśnić, że było to celowe. Chcieliśmy dzień wcześniej pobyć dłużej w Chorwacji, a równocześnie mieć też coś z następnego dnia. Zazwyczaj opuszczając apartament nawet wcześnie rano, na miejsce następnego noclegu dojeżdżamy po południu i zostaje nam mało czasu na obejrzenie kolejnego miejsca. Spędziliśmy więc noc na parkingu tuż za granicą chorwacko-słoweńską. W samochodzie spało się bardzo dobrze. Jedyną trudnością, która nas spotkała, była zmiana pogody na deszczową. Trzeba było w deszczu gnać do łazienki, a później jeść w samochodzie. Ale już po dłuższej chwili zmierzaliśmy autostradą do Austrii. Na autostradę trafiliśmy trochę przez nieuwagę
, jednak chyba dobrze się stało, bo jazda nocą przez granicę w Cvetlinie nie byłaby najprostsza. Jak również nocowanie.
Przed dziewiątą jesteśmy już w Grazu na parkingu przed jakąś galerią.
Urzekają nas automaty na wędliny
, jesteśmy też ciekawi asortymentu w supermarkecie. Jest też czas, żeby dokładnie przyjrzeć się mapie i zdecydować się na optymalny parking w pobliżu centrum. Znajdujemy miejsce w drugiej strefie i trochę idziemy.
Chętnie spędziłabym więcej godzin tym ładnym mieście, lecz ograniczam plany tylko do Schloβbergu czyli Wzgórza Zamkowego. Potrzebujemy wreszcie zregenerować siły, poza tym młody nie najlepiej się czuje
. Mijamy most na rzece Mura, pogoda straszy, jednak na głowę się nie leje.
Na Wzgórze można dostać się wagonikiem. Teoretycznie obowiązują bilety, jednak obsługa daje do zrozumienia zwiedzającym, żeby tym razem wsiadać za free.
Wjazd trwa bardzo niedługo, za chwilę już możemy podziwiać zachmurzoną panoramę Graza.
Oprócz kilku miejsc gastronomicznych w parku na Wzgórzu zauważamy dzwonnicę,
muzeum,
plac koncertowo-klubowy, (gdy jest impreza to wygląda bardziej obiecująco
)
zegary
oraz płaską i okrągłą rzeźbę.
Najwięcej jednak czasu oglądamy miasto z góry.
Najbardziej wyróżniającym się budynkiem jest Kunsthaus. To ten czarny, obły z wypustkami.
Gdy przychodzi już czas powrotu, rozdzielamy się. Chłopaki zjeżdżają kolejką, bo młodszy chłopak nadal niedomaga. Tym razem kupują bilet, ale tylko dla męża (bodajże 1,70 e), bo za młodego nie liczą. Ja biorę córę i schodzimy schodami.
Zejście jest bardzo widokowe,
a zbocze Wzgórza prezentuje się pięknie.
Kawałek starówki też udaje się zobaczyć.
Po drodze do samochodu, synowi na szczęście się polepsza. Możemy spokojnie się porozglądać.
Spotykamy na przykład skostniały monitoring miejski i fajne psiaki
.
Bardzo udany spacer, teraz pora na odpoczynek,dzisiaj czeka na nas nocleg.