Chorwacja przywitala nas deszczem.Miny mielismy niewyrazne.Pozostalo miec tylko nadzieje,ze w Tucepi nie pada...Przeciez jak sie okaze ,ze pada to maz ''zje mnie zywcem''.Grunt to pozytywne myslenie..Tylko jak tu myslec pozytywnie gdy jest sie juz tak bardzo zmeczonym.Ja bylam wykonczona a co dopiero mogl czuc moj maz ...caly czas za kolkiem.
Pocieszajace bylo tylko to ,ze jestesmy juz tak jakby na miejscu.Juz w Chorwacji.Do przejechania jeszcze sporo...ale juz nie tak duzo.Juz kilometry tak nie strasza....
W myslach nawet zganilam siebie .Jade na urlop,powinnam wiec wrzucic na luz...bez nerwow...Dlaczego tak mnie ''przygasilo''???Nie nawidze takiego stanu.Nie potrafie sie cieszyc(a powinnam)....niby chce a, zamiast radosci ,jakies dziwne otepienie i przygnebienie.
Zarzucilam na ramiona kurtke i wyszlam do toalety.Zanim pokonalam dzielacy mnie do niej dystans bylam mokra(od deszczu oczywiscie).Po zalatwieniu pilnej potrzeby stanelam pod daszkiem...patrzac jak z dachu ciurkiem leci woda....
Postalam chwile usilujac zebrac mysli .Musze zadzwonic do siostry...Powinni wlasciwie byc nie tak daleko za nami.Sprawdzilam czas na komorce..Az nie moglam uwierzyc ,ze jestesmy juz w drodze ponad 30 godz.
Westchnelam rozdzierajaco i popedzilam z powrotem do auta.
-''Dzwonie do siostry''-mowie do Slonca,ktorego apatyczna twarz nic nie wyraza...Wzruszyl tylko ramionami.
Piiip,piiiip,piiip...rozlega sie w sluchawce.''Odbierz '',prosze w duchu.Jak juz stracilam nadzieje, po drugiej stronie slysze jakies trzaski i szumy..
-''Haaaloooo''-probuje przekrzyczec szum.Jada i chyba kiepski zasieg.Siostra tez nie za bardzo mnie slyszy,mowi ,ze zadzwoni tylko gdzies stana.
Za piec minut juz slyszalysmy sie dobrze.Dziwi sie ,ze my juz w Chorwacji .Oni dopiero w Austrii.Pyta mnie czy tu gdzie jestesmy tez pada...Potwierdzam.
Nagle mowi cos co sprawia iz robi mi sie az slabo....''Jasna cholera ''mysle ale oczywiscie wstrzymuje sie od powiedzenia tego glosno.Zamiast tego mowie:
-''Nie ma problemu.Oczywiscie ,ze nie jestem zla.''
Umawiamy sie ,ze poczekamy na nich na parkingu za pierwszym tunelem.
-''Do zobaczenia-powiedzialam-jeszcze zadzwonie pozniej''.
-''Pa''mowi siostra.
W glowie wrze i kipi...i nie wiem jak mam TO powiedziec mezowi...przeciez on jeszcze gotow nawrotke zrobic i tyle zobaczymy Tucepi.''Oj siostrzyczko ,siostrzyczko-dalas mi niezly'' orzech do zgryzienia''...''-pomyslalam i zwrocilam sie do meza:
-''Mamy jakies 5,6 godz.przewagi nad nimi.I......(tu zacielam sie na kilka sekund)...iiiiiii...oni nie jada sami.Wzieli przyjaciela M.''
No wiedzialam...Ledwo to rzeklam a maz znieruchomial,patrzac na mnie przeciagle.Ucieklam wzrokiem bo obawialam sie ,ze niczym Bazyliszek mnie nim zabije.
Potem wrzasnal:''Kogo????????? Jego????????? Jeszcze mi pan M. tam potrzebny.Uknulyscie to za moimi plecami ,bo dobrze wiedzialas ,zebym sie w zyciu na to nie zgodzil!!!''
-''Daje ci slowo,ze nie mialam o tym pojecia...Nie bylo mowy o panu M.''-co tez bylo zgdodne z prawda.Nie mialam zielonego pojecia ,ze bedziemy urlop spedzac z panem M. .
Nie wiem czemu ale moj malzonek nie za bardzo'' go trawi''.Ja tam nic do niego nie mam.Jest na swoj sposob trudny...no ale ..trzeba byc tolerancyjnym ...nawet gdy ktos tam ma swoje dziwactwa...a kazdy ma ..
Poklocilismy sie niemilosiernie ...Kochanie ciagle mi nie wierzylo.Myslal ,ze ukrylam to przed nim .Co zrobic ???Toz to normalnie patowa sytuacja..I co ...mialam powiedziec siostrze..''My albo On''...Przeciez nie moglam !!!
Skomplikowala sie przez to jeszcze sprawa znalezienia dla nas noclegu...No bo...teraz jeszcze mamy dodatkowa jedna osobe...obca osobe..
Jesssuuuu....Czy ten wyjazd nie moze byc choc troche...normalniejszy???
Uslyszalam jeszcze od meza:
''Pojedziesz sobie sama!Ja nie mam zamiaru przez caly urlop sie wkurzac!!!''
No i zaparl sie tak ,ze spedzialm dwie godziny aby go przekonac aby zechcial ruszyc.Tylu slodkich slow co wtedy to ja w zyciu do niego na raz nie powiedzialam..Po ktoryms tam razie''Kochanie'',''Slonce '',''Zlotko'',''Skarbus'',''Kicia''....wyruszylismy w dalsza droge...a ja czulam sie tak jakby wlokly sie za nami wielkie ,ciemne chmurzyska, zwiastujace potezna burze z piorunami...