Pokonujemy kilometr za kilometrem i zaczynam wreszcie sie wyciszac.Nerwy zastepuje radosc i podekscytowanie...Zobacze siostre ,szwagra i mojego malenkiego siostrzenca...czyz to nie cudowne?!Znowu moje mysli pobiegly w przeszlosc.Przypominaja sie pierwsze wakacje w Chorwacji,wyjazdy do polski.znajome ronda ...znajoma autostrada.Przez szybe przygladam sie ciekawie mijanym samochodom.Od czasu do czasu mijamy tira na polskich rejestracjach.
Kochanie wlaczylo sobie muzyczke,dzieci zalozyly sluchawki na uszy i zaczely ogladac jakis film.Sadzac po salwach smiechu- komedie.Ruch na drodze znosny.Glos nawigacji od czasu do czasu podaje komendy:''skrec w lewo na rondzie pierwszy zjazd'',''skrec w lewo na rondzie trzeci zjazd'',trzymaj sie lewego pasa'', ''zjedz'',''pojedz droga ekspresowa''.Na razie jest nam Pan nie potrzebny ale niech se tam gada....''ma przyjemny glos'',zauwazam.
Jeszcze nie sprawdzam stopnia zmeczenia meza ...W porcie powinnismy byc przed czasem, jak dobrze pojdzie.Patrze ukradkiem na meza ale nie odzywam sie wiele.Nie chce mi sie jakos mowic .Nie chce go rozpraszac niepotrzebnie...Sam bedzie prowadzil przez calutka droge do Tucepi...wiec po co go za wczasu'' meczyc''.
Od czasu do czasu praca wkrada sie w moje mysli.Moze nawet nie sama praca co ....ludzie .Niektorych z nich darze szczegolna sympatia jka jedna pania ,ktora jest dla mnie niczym babcia.To znaczy wydaje mi sie ,ze taka powinna byc kochajaca babcia,bo nie dane mi bylo nigdy doswiadczyc babcinej milosci(obydwie zmarly zanim ja sie urodzilam).Pamietam tylko mojego dziadka...ale ..troszke sie go balam.byl bardzo surowy i jakos nie szczegolnie kochal dzieci...A moze tylko mi sie tak wydaje?!
We czwartek bylam u ''przyszywanej'' babci.Nie czula sie najlepiej.Udawala ,ze wszystko ok ale tylko spojrzalam na nia i wiedzialam ,ze znowu ma gorsze dni.Wiecie co jest niesamowite?!...Osoba majaca 86 lat ma w sobie tyle radosci...pogody ducha...nieskazony umysl staroscia.Pomimo,ze niemal slepa i glucha,wciaz'' bije od niej ''pozytywna energia.Akceptuje swoje problemy zdrowotne choc czasem jest jej bardzo ciezko.
Zapytalam ja kiedys jak kiepski jest jej wzrok...co dostrzega a czego nie.Odpowiedziala mi ,ze wszystko pokryte jest bardzo gesta mgla.Widzi moja twarz..ale nie potrafi zobaczyc piegow na nosie..
-''..bo ja nie mam piegow-zasmialam sie-....jeszcze tego by brakowalo ,zebys dostrzegala rzeczy ,ktorych nie ma..''Teraz to i ona zaczela sie smiac.
Kiedy tylko mam chwilke biegne do niej i mowimy...mowimy...Znam jej rodzine ,spotkalam jej synow...a ona doskonale zna moje dzieci i moje Slonce.
Jestem pewna ,ze juz teskni za mna..
Za kazdym razem kiedy widze jak przygotowywuje sobie posilek ''wzdrygam sie''.Nie dostrzega swoich palcow jak ,na przyklad ,kroi warzywa...wszystkie sprzety bierze na wyczucie tzn dotykiem sprawdza gdzie przelaczyc i jak.To dopiero jest trudne zycie...a ile razy miala sinaiki ,bo nie zauwazyla otwartej szafki...
Mieszka sama...Najmlodszy syn wpada czasem na chwilke ale ...wciaz za malo ,zeby te wizyty''poczuc''.
Przyszywana babcia czasem pyta sie mnie(oztatnimi czasy coraz czesciej):
-''Nie wiesz po co i dlaczego Bog wciaz mnie Tu jeszcze trzyma...???''
-''Moja droga Eunice-odpowiadam filozoficznym tonem-kto jak kto ,ale osoba o tak bystrym umysle ,nie powinna zadawac takich glupich pytan..On trzyma Cie dla mnie!!!! Wiec jeszcze troche cie tu potzryma jako,ze zastepujesz mi rodzine ,ktora zostawialm w Polsce.Nie czuje sie taka samotna ,bo mam Ciebie..''
Jest moim ''przewodnikiem'' wyjasniajac mi angielskie obyczaje..pomagajac zrozumiec roznice miedzy naszymi narodami..
))Duuuze roznice kulturowe i obyczajowe.
Ani sie obejrzalam a juz bylismy w Dover.Siegnelam po paszporty i rezerwacje.Grzecznosciowe ''dzien dobry''.W okienku bardzo sympatyczna pani bierze ode mnie wydruk...
-''Przepraszam ,czy moze pani powtorzyc??''-mowie ,myslac ,ze zle zrozumialam.Pani powtarza to samo jeszcze raz.Kurcze musze byc pewna i powtarzam jeszcze raz to co uslyszlam pytajac czy dobrze rozumiem.
-''tak''-pada odpowiedz
-''...acha...dobrze ,chwileczke!''-mowie po czym odwracam sie w strone meza.
-''Potrzebuje karty Kicia!''-poprosilam grzecznie.
-''Po co ci karta???
-''Musimy zaplacic 40 funtow i mozemy plynac...''
-''Przeciez zaplacilismy przez internet!''odparl podnoszac glos zirytowany.
-''Owszem...ale zarezerwowaliscie niestety bilety na...wczoraj...Jest zla data....plyniemy o 0.15 wiec to juz sobota a nie wciaz piatek...-mowie ,silac sie aby moj glos brzmial normalnie bo juz zaczelam sie irytowac.Zerknawszy w lusterko zaczelam sie niecierpliwic...''Niechze mi da w koncu ta cholerna karte..''pomyslalam.Do pani zas usmiechnelam sie przepraszajaco.Kolejka samochodow za nami rosla..Jeszcze nas tu zlinczuja za wstrzymywanie ruchu....bo moj malzonek...chce teraz dyskutowac...
-''Slonce!-powiedzialam ostro -porozmawiamy o tym jak miniemy bramki a teraz nie denerwuj mnie bardziej i pozwol mi wreszcie zapalcic abysmy mogli plynac...chcesz tu czekac do rana???Nastepny prom jest dopiero za kilka godzin ..jakbys nie wiedzial..Chcesz zdazyc na ten czy nie?????''-juz warknelam na niego jak wsciekly pies bo juz nie zdzierzylam.
Wyciagnal z kieszeni wreszcie upragniony kawalek plastiku ,ktorym zaplacilismy drugi raz bilet.
Odetchnelam i mowie z sarkazmem:
-''No i na to samo by wyszlo gdybysmy jechali tunelem..''Jeszcze nie zdazylam dokonczyc a jak maz nie ruszy z piskiem opon ...Odruchowo palce wczepily sie w fotel.popatrzylam na niego karcaco ale udawal ,ze nie dostrzega...A ,ze dostrzegl wiedzialam poniewaz jechal pod sam prom jak bysmy brali udzial w jakims wyscigu.
''Trzepne go w leb normalnie!''..w lewo- w prawo,prawo -lewo...cialo balansowalo to z jednej strony na druga.W glowie krzyczalo:''ZWOLNIJ!'' ale se mysle ...a niech sie wyzyje...bedzie mu lzej...
)))Zreszta ...gotowy bylby jeszcze depnac na gaz wiecej ....
Blyskawicznie ustawilismy sie za samochodami.Wylaczyl silnik i...zaczelo sie!
Oczywiscie,ze ''moglam sama bukowac!''....''zerknac czy wszystko jest ok''...oczywiscie ,ze ...moglam ale ....niestety nie zrobilam tego...
-''Kochanie!-przerwalam mu-jezeli to co powiedzialam zabrzmialo zlosliwie to wybacz...nie chcialam..
))'' (co, nie do konca bylo prawda ,ale zalagodzic ten konflikt jakos trzeba bylo zanim rozpetamy nastepna wojne)...
-''Nie powinno przyjac rezerwacji !!!Rozumiesz to????Do szesciu godzin przed wyplynieciem mozna tylko bukowac a my to zrobilismy kolo 20.00 wiec jak do cholery ciezkiej mogli pobrac pieniadze????''-krzyczal malzonek.
-''Nie drzyj sie tak !Nie wiem dlaczego ale ...przyjeli...wiec ...fakt faktem ...czasem trza sprawdzic jeszcze raz zanim sie potwierdzi.''-powiedzialam juz normalnym tonem.
Corka wlaczyla sie do rozmowy i mowi:
-...''moglas faktycznie siasc z nami i nam pomoc ...nie byloby problemu.''
-''Corcia!Czlowiek bledy popelnia i trzeba to zaakceptowac!Zapomnijcie o tym i juz..!''
Maz popatrzyl zlym wzrokiem mowiac:
-''tak ....tobie tak latwo przychodzi wyrzucenie ot tak 40 funtow,bo to jest nic...taaak???''
-''Nie ,ze nic....tylko czasem wyda sie o wiele wiecej na jakas niepotrzebna pierdole....wiec ...to tylko pieniadze i nie mam zamiaru wiecej o tym myslec.Bylo minelo!Basta!''
Akurat zaczeli wpuszczac auta na prom .Wtloczylismy sie na poklad zajmujac odpowiednie miejsce.W miedzy czasie gdy my wychodzilismy z auta maz przyklejal na swiatlach nalepki (coby nie oslepiac jadacych z naprzeciwka).
''-Wszystkie dzieci sa?''spytalam.Ok to gesiego marsz na gore!Jeszcze tylko zerknac jaki mamy sektor... cobysmy za dlugo potem auta nie szukali.''
Jak zawsze -ludzi duzo...wiec obeszlismy wszystko dookola zanim znalezlismy miejsca.