Wydawalo mi sie ,ze najtrudniej jest zaczac relacje ale teraz stwierdzam ,ze najtrudniej ja zakonczyc.
Cofam sie wstecz do piatku..Kiedy to ,walizki czekaly poukladane na tarasie a my ...a ja...nostalgicznym wzrokiem ''omiatalam ''te kaciki gdzie minely nam( zbyt szybko) te dni.
Cos mi w srodku krzyczalo..cos mi smetnie zawodzilo pod nosem ...cos zaczelo cichutko pochlipywac...
Nie chcialam wyjezdzac!
Wiedzialam ,ze zabiore ze soba ten przepiekny blekit morza ...w sercu...Ja jednak chcialam ciagle to ...''czuc''.
Wspomnienia co prawda pojada do ''wilgotnego krolestwa'' ale nie bede czula promyczkow slonca na skorze ..nie bede czula tego klimatu ...nie bede slyszala cykad...szumu morza,kiedy wieczorne fale uderzaja o brzeg.
Wakacje sie skonczyly i najzwyczajniej w swiecie bylo mi...smutno.
Trzeba sie bylo pozegnac z siostra ,szwagrem ...moim slodkim ,malym siostrzencem.
Usciski byly iscie ''niedzwiedzie''..cmoki i calusy na pozegnanie.
Kto wyruszyl w powrotna droge pierwszy...my czy oni?...Nie pamietam.
Zapakowalismy klamoty i wsiedlismy do samochodu.
Westchnelo mi sie glosno kiedy drzwi sie zamykaly.
Pokrecilam sie na siedzeniu i zapatrzylam w szybe.
Maz spojrzal na zegarek.
-''Mam nadzieje,ze niczego zesmy nie zostawili''-powiedzialam na glos a wduchu pomyslalam ,ze ja ...zostawilam!...Cale gromo lez ,ktore wsiakly w poduszke...pamietnej nocy.
Ktos (nastepny wczasowicz czy wczasowiczka), bedzie na niej sie wylegiwal ,nie wiedzac nawet jaka historie podusia ma..
Emocje oczywiscie''opadly''.Zaczynalo wszystko wracac do normalnosci:dni rozwodowe minely...
Wciaz jednak nie mialam pojecia jak bedzie po powrocie...co bedzie..
I to nie chodzilo czy rybki przezyja...
Pomyslalam ,ze w sumie to Moje Slonce kocham bardzo...a On?
Wydawalo mi sie,ze chyba ..tez....ze troszke przemyslal to i owo.
Nie rozmawialismy juz o tym.
Co moglo sie ''legnac ''w jego glowie...?! Nie mialam pojecia.Czasem taka szkoda ,ze czlowiek nie posiada daru czytania w myslach...
A z drugiej strony...wielkie szczescie..
)))
Nie wiedzialam co mysli ...co czuje, jako ,ze jest bardzo malomowny i skryty.Nie lubi sie ''wywnetrzac''...
W drodze powrotnej bylo bezkonfliktowo.
Dzieci grzeczne...maz grzeczny ...ja grzeczna..
Zadnych wrzaskow ,nerwow.....hmmm...O nie !
Byly dwa momenty bardzo nerwowe,ktore troszke nam ta harmonie i spokoj panujacy w aucie ,zburzyly.
Trzeba bylo zaplacic za autostrade.Kuneczki zesmy wszystkie wydali ...euro tez ..Mialam funty ale nie za bardzo bylam pewna czy bym mogla nimi placic..tak wiec skierowalismy sie na pas gdzie bylo placenie karta.
W sumie to i nawet dobrze, bo raptem kilka aut... a tam gdzie gotowka sie placilo....o wiele,wiele wiecej(wrecz pokazny ''sznurek'' samochodow).
Tak wiec jeszcze ze trzy samochody przed nami i...
-''Wyciag karte''-mowi Slonce.
-''Ja mam karte???''-pytam zdziwiona bo wydawalo mi sie ,ze powinien on miec a nie ja.
-''Przeciez dawalem Ci na stacji zebys trzymala''-niemal krzyknal poniewaz ,juz tuz tuz bramka (jeszcze tylko jeden samochod przed nami).
Razem z karta byly tez inne dokumenty jak prawo jazdy i dowod osobisty ..i moja karta...
-''Musisz miec moje dokumenty!!!Pamietam jak Ci je dawalem !''niemal juz sie darl.
A mnie jakas amnezja chwilowa dopadla i z tych nerwow za nic w swiecie nie moglam sobie przypomniec ...czy je mialam czy ich nie mialam...ale skoro Malzonek twierdzi ,ze mi je dal...musialam je zatem gdzies wlozyc.
Zaczelam w panice przeszukiwac i torebke i schowek.
A On zly jak cholera.Samochody za nami i nawet nie bylo mozliwosci sie cofnac ani stanac na poboczu.
Matko zlota....gdziez do diabla ja to podzialam????
-''A pewny jestes ,ze ja je mialam???''-zapytalam wywaliwszy cala zawartosc schowka i torebki na kolana a czesc na podloge.
Rece mi sie trzesly a moj malzonek jak nie wrzasnie:
-''Jasny gwint(troszke dosadniej)...Ty mialas,gdzie sa?????''
Nie ...no skoro On taki pewny ,ze mi dal ...to gdzies przeciez musza byc ...ino....gdzie???
Odpielam pas aby sprawdzic czy czasem nie spadly na podloge....i juz mialam sie schylic ....kiedy poczulam ,ze ..na nich niemalze siedze...
Widocznie musialam je polozyc na kolanach a one mi sie zsunely.
W panice i poplochu zmysly(w tym przypadku ...zmysl czucia)...mnie zawiodl ...no bo przeciez jak moglam nie czuc twardej oprawki portfelika na dokumenty....?????
Dobrze ,ze w miare szybko sie znalazly ...bo chyba by nas inni kierowcy ''zagryzli''gdybysmy dluzej wstrzymywali ruch...a moj chlop chyba by mnie golymi rekami udusil.
-''Miedzy nogami je trzymalas????''-zapytal z wyrzutem i irytacja w glosie.
-''Nie ! Na kolanach ..tylko mi sie zsunely!!!''-odrzeklam buntowniczo sprzatajac rownoczesnie ten bajzel jaki powstal przy'' szukaniu''.
Uraczyl mnie takim spojrzeniem ,ze udalam ,ze nie widze..
No coz ...i ja pomyslalam :''Oj agapi...agapi...!''
Cale szczescie ,ze ich nie ..zgubilam...bo ...prawo jazdy bylo mu potrzebne kiedy przekraczalismy granice...
I znowu troszke nerwow...i stresu...
Why?
Nastepnym razem:)
Milego weekendu Kochani!