''...komorka..a budzik...''-pomyslalam ,pora wstawac.Zaspane oczy buntowaly sie i co je otworzylam to sie zamykaly.Przyblizylam telefon pod sam nos aby zobaczyc gdziez jest ten ''stop''.No dobrze ..mam..Usiadlam i probowalam znalezc wlacznik do lampki nocnej.Co za cholera wymyslila zeby umiejscowic go pod kloszem ,ponizej gdzie sie wkreca zarowke.Kiedy wreszcie swiatlo rozblyslo odruchowo zacisnelam powieki.
Srodek nocy a tu czlowiek musi wstac..
''Wstawaj!''-to moj maz ..
-''...juz wstaje...daj mi sie obudzic...''-odpowiedzialam na wpol siedzaco.
-''piec minut cie nie uratuje..''-rzekl i juz wciagal spodnie.Pomyslalam ,ze ma racje i z ciezkim westchnieniem poczlapalam do kuchni wstawic wode na kawe.Nienawistnie spojrzalam na zegar na scianie .Jesu normalnie toz to noc przeciez.Czego on tak glosno chodzi;tyk,tyk-tyk tyk...
3.45...
-''Patiiiiiiiii ,masz 20 min. i wyjezdzamy!''
Nie odpowiedziala ale slysze szum wody to znaczy ,ze jest juz ''na nogach''.Odwozilismy ja na lotnisko.Leci do babci na dwa tygodnie .Po raz pierwszy wysylam moje dziecko aby samo lecialo.....(Druga corka nie skonczyla jeszcze szesnastu lat wiec nie mogla).Mam nadzieje ,ze sie nie zgubi.Z ciezkim sercem pozwolilam na ten wyjazd wiedzac ,ze ja bede ''chodzic po scianach'' zamartwiajac sie o nia.No ale ..przychodzi taki czas ,ze trzeba zaakceptowac iz dzieci dorastaja...usamodzielniaja sie...i mowia:''mamooooo?????!!!!!!!..Nie jestem juz dzieckiem!!!!!!!'' Inna inkszosc ,ze jest to tak glupi wiek ze normalnie sie dziwie ,ze moja mamusia to przezyla ...bo mnie czasem sie wydaje ,zo nie zdzierze...i ,,kapciem po dupie wyszczelam''.
Oczywiscie nigdy tego nie robie ale ...zawsze tak groze jak przeginaja na maksa.
Woda sie zagotowala....Zrobilam kawe...mezowi tez...(zeby nie bylo ,ze o niego nie dbam:))) ).
Dziecko juz sie ''wypieknilo'' a mnie lezka w oku sie zakrecila...Dwa tygodnie ....calutkie dwa tygodnie...nie bede ja widziec.
-''Wszystko masz?-zapytalam-bilety ,paszport,pieniadze,telefon...?....a musze Ci dac klucze bo jak wrocisz to moze nikogo nie byc w domu...Masz drobne to sobie wez taksowke ze stacji...''
-''Tak ,tak wiem!!!''-powiedzialo dziecko ale dalabym glowe ,ze wcale mnie nie slucha.
Zapakowalismy sie do samochodu i w droge.
Dziwnie wyglada nasza ulica kiedy spi...taaak...nijako...
Pozniej na drodze od czasu do czasu minelismy jakis samochod i to wszystko...''Powinnismy szybko byc na lotnisku''pomyslalam (chyba nie w pore..)
Wysluchawszy mamusi ''przykazow'' Pati zalozyla sluchawki a ja pograzylam sie w swoich rozmyslaniach.Znowu naszly mnie wspominki ,kiedy to ja mialam te szesnascie lat...
Zamknelam oczy.Nagle....Jak nie szarpnie autem!Pomyslalam ,ze moje Kochanie'' walnelo'' komus w doope...albo ktos nam.
Wytrzeszczylam oczy.Jeszcze nie zdazylam zadac pytania:''A coz to????'',kiedy sytuacja sie powtorzyla.Teraz juz wiedzialam....Szarpalo autem co pol metra.Jechalismy..wlasciwie to toczylismy sie tak jeszcze kawaleczek po czym autko zgaslo.
No swietnie!Slicznie !Rewelacyjnie!A teraz.....co????????????
Kontrolka pokazuje ,ze awaria silnika.
-''Wiesz co to moze byc?!''-zapytalam meza.
-''Rozne rzeczy moga byc''-odpowiedzial przekrecajac stacyjke i probujac ponownie go odpalic...
-''no to jestesmy gdzie jestesmy i dalej juz nie pojedziemy..''-obwiescil.
Zostalo nam pol godziny do zamkniecia gejtu.Patrycja lzy w oczach a mnie az sie zaczely numery mylic na telefonie.Moze znajomy ,ktory jest taksowkarzem odbierze....Tylko kto nie spi o 4.30????
no tak jak myslalam...ten to nawet spi z wylaczonym telefonem.
Dobra...-''Pati wyszukaj nr tel. o pomoc drogowa!''.Ze tez ja nigdy o takich rzeczach nie mysle...a wystarczylo wklepac do telefonu nr do naszego banku gdzie mamy polise ...A teraz ani telefonu ani nic...
''Pati ...pospiesz sie!''
''Mamo znalazlam tylko jeden ...''Dobra...Wykrecamy ....mowimy,ze potrzebujemy aby nas odcholowac a Pani po drugiej stronie mowi,ze musimy zadzwonic do naszej firmy..oni nie moga.Chyba ,ze zdecydujemy sie zmienic na ich ..to moga ....Mowie,ze pokryjemy koszty pomocy z wlasnej kieszeni tylko ,niech przyjada...''Tak sie nie da''-pada z drugiej strony.No dobrze ...Skoro sie nie da,mowie dziekuje i do widzenia....a pani po drugiej stronie mi zyczy:''milego dnia''...
..''bys sie zamkla z tym ''milego dnia''...jest tak mily jak cholera...milszy byc nie moze...(((
Pokrecone to ,ze jest nie tak jak w Polsce.Tutaj ,byle pomoc drogowa Ci nie pomoze...Kazdy ubezpieczyciel ma swoich....Nie rozumiem tego nawet do konca..
Koniec z koncow zadzwonilam do siostrzenca,ktory nam pomogl dostac sie na lotnisko.Pedzil tak ,ze na styk ale zdazylismy.Dziecko pokazalo paszport i pomachalo nam ...a mnie lzy do oczu naplynely i zaczely spadac glupie po policzkach.Musialam wygladac strasznie zalosnie bo pan kontrolujacy paszporty spojrzal na mnie i mowi:''nie martw sie ,bedzie ok''
-'' I know...''wydusilam tylko z siebie ,odwrocilam sie szybko i wzielam za reke meza,mowiac:
-''Chodz szybciej!''
Taka beksa czasem ze mnie i mazgaj..
Auto zostalo na poboczu drogi tam gdzie sie spsulo.''Zostanie tam chyba do wiosny''..-ni stad ni z owad przypomnial mi sie cytat z ''Kubusia Puchatka'':)
Nie bylo czasu aby sie zastanawiac co teraz ...bo przeciez trzeba bylo isc do pracy.
Ja jeszcze musialam najmlodsze dziecko do szkoly zaprowadzic..
Wtedy jeszcze nie wiedzialam ile to auto przysporzy nam zmartwien i nerwow...