Czekamy zatem na telefon i...czekamy.Co minutke sprawdzamy czy aby nikt nie dzwonil...i juz zaczynamy sie niecierpliwic.
Ludzie zaczynaja ''walic ''na plaze a my posrod tych klamotow ...jak te ''sieroty''.
Mezowie przepadli zas jak kamien w wode.
Zaczelysmy juz nawet snuc przypuszczenia,ze zas z wycieczki nici....kiedy przylatuje zdyszany szwagier i pyta:
-''No i czego nie przyszliscie do portu??? My juz tam z lodka od pietnastu minut jestesmy!!!''
-''Przeciez umowilismy sie ,ze bedziecie dzwonic!''-odpowiada siostra.
-''Probowalismy ale nie moglismy sie polaczyc!-warknal zly-jakie nam telefony dalyscie,ze nie mamy sieci?''
-''To trzeba bylo wczesniej sprawdzic czy dacie rade sie z nami polaczyc,a nie miec pretensji do nas!''-odrzeklam i jakis pusty smiech mnie ogarnal.
Popatrzylysmy na siebie z siostra i zaczelysmy sie niebezpiecznie usmiechac...Jak sie rozesmiejemy ...bedzie ,ze z nich...i jeszcze nas zostawia.
-''Pan M. mogl czekac w porcie!''-powiedzial szwagier troszke rozezlony.
-''..niby ...mogl...''-rzeklam.Nikt jednak o tym nie pomyslal.
Szybko ''porwalismy '' nasze bagaze i pedzimy do mariny.Szwagier na czele peletonu...za nim dzieci...na koncu ja z siostra.
Rozsmieszyly nas te nasze chlopy i po cichutku...zeby sie do szwagra uszu nie dostalo ,smiejemy sie z ich...gapiostwa.
Podchodzimy do naszej lodki..
-''To takim malenstwem mamy plynac?''-zadaje pytanie .
-''Nie marudzic tylko wskakiwac!''-rzuca szwagier,a siostra pyta:
-''...a na ile osob jest ta lodka?!Wydaje mi sie ,ze jest nas za duzo...''
-''Czy aby jej wypornosc jest wystarczajaca?''-wtoruje jej rzucajac pelne obaw spojrzenie na to cos co sie kolebie na wodzie.
-''Wsiadajciez szybko a nie zadawajcie glupich pytan!''-mowi zniecierpliwiony szwagier.
-''Szwagierku ...za calym szacunkiem ale....to cos nie wyglada....no wyglada tak.....mizernie....''
-''A co ty bys chciala za 500 kun?!''-rzecze mi na to on.
-''Za cos lepszego wiesz ile bysmy musieli zaplacic?!''
No tak ...Zapewne ma racje...ale ja bym pewnikiem ..zaplacila ...Chociazby z tego wzgledu ,zeby czuc sie ...bezpiecznie.
Lodeczka sprawiala wrazenie bardzo lichej skorupki.
Policzylam ile nas jest...ile mniej wiecej mamy kilogramow razem i z obawa probowalam do tego czegos wejsc.
Lo matko ....jaki tchorz ze mnie! Zaczelam sie bac!
-''Ciocia ...ruchy!''-wrzasnal szwagier.
-''Przeciez wchodze...''-powiedzialam a nogi mialam niczym galaretka.
Lodka niebezpiecznie zachybotalo.Usiadlam tu gdzie mi moj pan malzonek kazal i sie nie ruszam.Rozechwiana skorupka sie troszke uspokoila.
Wszyscy juz w srodku wiec szwagier odwiazuje line i mozemy zapuszczac silnik.
Maz mianowal sie pierwszym kapitanem i przejal stery.
-''Kochanie ...dasz rade???''-trwozliwie zapytalam a moj glos zapewne zdradzil jak bardzo sie balam.
Spojrzal na mnie i szeroko sie usmiechnal.
(Nie to zebym w niego nie wierzylaale...jak to sie mowi:''zoladek mialam w gardle''...)
Wiedzialam ,ze w Grecji sterowal znacznie wieksza lodka .Wiedzialam tez ,ze jest w swoim zywiole ...kocha wszakze wszelkie motorowki ,skutery wodne i kocha wode.
Ja nie za bardzo.
Plywam ,lecz glebokosci sie zawsze balam i boje do dzis.
Kiedy wiem ,ze jest na tyle plytko abym mogla w razie czego stanac na dnie,potrafie plywac.
Natomiast jezeli wiem iz dno jest nie do namacania przez stopy od razu cialo wyczynia dziwne rzeczy i ciagnie mnie na dno.
Maz do dzisiaj nie rozumie jak mozna plywac bojac sie wody.
Kiedy jestem na basenie zawsze plyne po stronie murku albo ...sznurka ...inaczej zaczynam sie topic.
-''A gdzie mamy ...kolo ratunkowe???''-zapytalam .
-''Co???''-zapytal szwagier a najstarsza corka ''wzniosla oczy do nieba''.
-''Ty mi tu dziecko oczami nie wywracaj!-odrzeklam wsciekle-mamusia bedac dzieckiem topila sie i trauma zostala ...wiec ...gdzie to kolo???''-zapytalam z nutka paniki.
-''Zakladajcie kapoki,jezeli czujecie sie niepewnie''-odrzekl pan maz.
-''Kapoczkow jest cos za malo..''-odrzekla siostra rozdzielajac miedzy dzieci.
Okazalo sie ,ze bylo ich tylko szesc...a nas jest dziesiec....rachunek jest prosty...
-''Nie ma dla wszystkich!''-jeknelam przerazona.
-''Dalabys spokoj mama-warknela Pati-po co mi jakis kapok????''
-''Jak to po co???A jak lodka sie wywroci...''-zaczelam ale dziecko mi przerwalo:
-''Kazdy umie przeciez plywac!''
-''Ja sie boje glebokosci!!!''-wrzaslam probujac wcisnac sie w kapok.
Z trudem to to zapinajac.Kiedy wreszcie sie udalo ,szwagier parsknal smiechem ,mowiac:
-''No ciocia wygladasz w nim niczym ...Pamela!''
Zawtorowali mu inni .Spojrzalam na siebie i faktycznie .Przeznaczony byl chyba dla dziecka bo opielo mnie tak iz z ledwoscia moglam oddychac ..
Sciaglam go wiec szukajac wiekszego rozmiaru...
Niestety ....nie bylo wiekszego tak wiec z powrotem nalozylam na siebie wywolujac nastepna salwe smiechu.
Zaczelam sie sama jednak juz z tego smiac.
Siostra mowi:
-''Ty to przynajmniej wydmuchana jestes a zobacz na mnie....Ja to mam taki .....malo nadmuchany ,ze nie wiem czy wogole by mnie to utrzymalo ...w razie czego..''
Luklam na nia ...Faktycznie ...plasciutkie....Wygladala strasznie ...plasko w porownaniu ze mna..
-Jakby co nie przejmuj sie !Utoniemy obydwie ...Moja kamizelka napewno takiego ciezaru nie jest w stanie utrzymac na wodzie ....a ty pomimo ,ze wiele nie wazysz ...nie masz wystarczajaco napowietrzonej aby ci pomogla....so...''W kupie razniej!''-powiedzialam i tak mnie to rozsmieszylo ,ze wybuchnelam moim tubalnym smiechem.
Stanelo na tym ,ze kamizelki mialy najmniejsze dzieci,mlodsza corka ,siostra,Pan M., no i ..Agapi.
Skierowalismy sie w strone Makarskiej.
Mielismy przykazane aby plynac tylko wzdluz ladu....o zadnej wysepce mowy byc nie moglo.Zreszta ...lodka byla wolniutka tak ,ze za bardzo bysmy nawet nie zdazyli gdziekolwiek indziej poplynac.
Musielismy byc z powrotem na 5-ta wieczorkiem.
-''Acha...-zaczal pan maz-wez zadzwon pod numer na tej kartce i powiedz ,ze to jest nasz kontakt w razie czego ...bo my nie mamy sieci..a Szef prosil aby dac im jakis telefon.''
-''..dobrze....''-odrzeklam i zaczelam wybierac podany numer.
Po paru sygnalach uslyszalam jakis glos:
-''Haaalooo,wlasnie wypozyczylismy lodke i to bedzie numer kontaktowy z nami...Maz kazal mi do ciebie zadzwonic.''
-''Dzieki ,juz mam.w razie czego miejcie go zawsze przy sobie..''-odpowiedzial glos po drugiej stronie.
-''Mnostwa wrazen zycze!''
-''Dziekuje.Do zobaczenia pozniej.Czesc!''
-''Do zobaczenia!''-mowi bardzo przyjemny glos.
Powinnosc wypelniona!
''Jakie wrazenia mial Szef na mysli... nie wiem...ale ja pomyslalam ,ze powinno byc tylko milo...no bo mam nadzieje ,ze zadnych ''wrazen glebszych ''los nam tym razem oszczedzi....Ot ...przeplyniemy sie do pieknej plazy...wrocimy...Skorupke oddamy...''
Nic bardziej mylnego.''Wrazen'' mielismy tyle ,ze do konca zycia tego nie zapomne!
Zapowiadalo sie na spokojna, leniwa podroz...a okazalo sie ,ze nie bylo wcale tak ...spokojnie.
Bylo w pewnym momecie tak dramatycznie ,ze cud ,ze nie posiwialam (co czesto dzieje sie przy ogromnym stresie)
cdn