Zmywalam naczynia w kuchni kiedy uslyszalam otwierajace sie drzwi...oooo...pan maz i wladca wrocil z pracy..
-''Czesc Kochanie!''-powiedzialam.
Cisza...se mysle ..a moze to nie moj maz...nic nie mowi...dziwne.Wychylilam glowe z kuchni,zeby sie upewnic ,ze nikt obcy mi do domu nie wlazl.To jednak moj maz:)
''Czesc Slonce!-powtorzylam glosniej ,bo pomyslalam ,ze przedtem mnie nie slyszal.
...cisza....
No to juz mnie troszke ponioslo..ogluchl czy co???
-''Moglbys odpowiedziec chociaz????!!!''-podnioslam glos .Nie znosze takiego ignorowania...
-''Czesc''-warknal i zaczal sciagac buty.
A temu co zas dzisiaj do tylka wlazlo???Zas sie bedzie gniewal???O coz mu zas moze chodzic...wczoraj jeszcze ''normalny'' a dzisiaj nabzdyczony...no i zrozum tu chlopa...
Westchnelo mi sie ..a raczej wydobyl sie ze mnie jakis blizej nie okreslony dzwiek.''Skoncze tylko gary....''-powiedzialam sobie w myslach ale nie wytrzymalam ...rzucilam gabke do zlewu,wytarlam rece i popedzilam stanac oko w oko z malzonkiem...Przyjrzalam sie mu uwaznie ale On unikal kontaktu wzrokowego.Zaniepokojona nie na zarty..spytalam:
-''stalo sie cos???'' a on mi na to:
-''List masz na stole!Czytaj!''
''List ??Jaki list???''Na stole faktycznie lezala biala koperta.''Rozwiesc sie chce..???''-przemknelo mi przez glowe niczym blyskawica...serce zadrzalo leciutko...nutka paniki...Siegnelam po koperte i usiadlam w razie czego...wiadomo co tam w srodku...a noz mnie z nog zetnie...
))
zaczytam czytac i normalnie ...oczom nie wierze...zaczynam od nowa i dociera do mnie sens ....
-''Jasna cholera''-rzucilam z niedowierzaniem...znaczy sie nie do konca to byla ''jasna cholera''ale kobiecie nie przystoji przeklinac wiec ...bylo to troszke dosadniejsze przeklenstwo.
Najpierw ogarnela mnie zlosc ,ktora zamienila sie w krzyk rozpaczy.No to po ...wakacjach!
Domyslacie sie zapewne co bylo w liscie?!
Tak Kochani...nic innego jak tylko zawiadomienie,ze moj malzonek znalazl sie na liscie dwudziestu osob wytypowanych do zwolnienia.Podano jako przyczyne redukcje etatow ze wzgledu na slaba kondycje finansowa firmy....co mnie juz wogole nie interesowalo....wazne bylo tylko ,to ze chca go zwolnic....
Chcialo mi sie plakac...''Tylko nie to....please....''powiedzialam sobie w myslach...Why?????Dlaczego akurat ..teraz????
''Poczekaj Kochanie ...moze ja zle zrozumialam...moj angielski nie jest wcale taki dobry...''
-''Dobrze zrozumialas!''-ucial .
Zaczelam czytac drugi raz.
-''Kicia.....ale tu pisza tez ,ze masz w poniedzialek stawic sie na rozmowe do biura...wiec ....moze jednak to nie jest przesadzone..???''
-''Nie jest przesadzone???Cztery osoby z dzialu musza odejsc i co myslisz ,ze zwolnia kogos kto tam pracuje dziesiec czy pietnascie lat dluzej odemnie....Myslisz ,ze majac do wyboru anglika czy polaka....to kogo sie pozbeda???W dodatku ja pracuje tylko trzy lata dla nich...wiec nawet ''odprawa'' to smieszne pieniadze ...''
Iskierka nadzieji jak szybko sie pojawila tak szybko znikla.Trudno bylo nie zgodzic sie z moim mezem.
Swiat jednak sie nie konczy ...zyc trzeba dalej ...Zawsze istnieje jakies wyjscie z sytuacji...tylko...trzeba je znalezc....
''Ok...Pomysle nad tym pozniej'' zdecydowalam i zabralam sie za mycie garkow.