napisał(a) Użytkownik usunięty » 13.02.2012 09:24
Doprowadzilismy sie do porzadku czyli kapanie ,przebranie ciuszkow .
Slonce z marsowa mina spogladal na mnie wrogo.
''...no zesz ty!''-pomyslalam -to ja mam prawo sie gniewac na niego a nie odwrotnie.
A tu malzonek obrazil sie i jezeli juz nasze drogi sie spotkaly to traktowal jak powietrze.
Nie lubie takich sytuacji ...i nie lubie sie gniewac.Te jego ''ciche dni '' mnie po prostu zaczely draznic.
Nie poznawalam go i nie poznawalam siebie....Z reguly ,zawsze zazegnywalam konflikty i szlam na kompromis,tym razem jednak nie potrafilam spojrzec na to wszytsko z dystansem.
Zamiast ''popatrzec mu gleboko w oczy'' ja postepowalam wedlug zasady ''oko za oko''.
Nie moglo przyniesc to niczego dobrego...
Zaczelismy rozmowe o tym ,co mamy w planie na jutro.
Szwagier planowal Dubrownik a moje Slonce wolalo na plazy sie byczyc niz zwiedzac.
Corki i ja chcialysmy jechac,chlopcom bylo wszystko jedno.
Za namowa Pati jednak laskawie sie zgodzil ,ze moglby (ewentualnie) jechac....ale troche pozniej zeby mogl sie jeszcze poplazowac rano.
Nasze chlopy mieli ochote do knajpki ,na piwko ,wyskoczyc. My z siostra nie za bardzo...wiec stanelo na tym ,ze pojda sami.
Siostra poszla uspac synka ..
Moje najmlodsze dziecko tez'' padlo'' , wiec i ja ucielam sobie drzemke.
Spalam troszke za dlugo bo kiedy otworzylam oczy...czulam sie wciaz zaspana.
Jakis..''pomor''w naszym domku czy co?! Ani zywej duszy.
Otworzylam drzwi do dzieci.Wszyscy w najlepsze spali.
Mezczyzn nie bylo, znaczy poszli sobie 'piwkowac''.
-''Nad czym tak myslisz?''-spytala siostra .
-''a...tak ogolnie mysle..o ...zyciu! Moim zyciu! O moim nieznosnym chlopie.....''-westchnelam rozdzierajaco .
-''Za wiele nie mysl na urlopie,bo sie okaze ,ze wrocisz do domu jeszcze bardziej zmeczona!-odrzekla siostrzyczka.
-''Wiesz.....-zaczelam ,porazona pewna mysla-...ja chce rozwodu!''-wyrzucilam z siebie szybko abym czasem w polowie slow sie nie rozmyslila.
''-...Ze coooo??? Rozwod....dobrze sie czujesz?!-zapytala z troska..
-''No!''-popatrzylam na nia ,jakby jej nie widzac. i ciagnelam dalej:''jaki sens jest w dzieleniu zycia z kims ,kto chy ba szczesliwy z toba nie jest...No jaki?!''
-''Sluchaj...ja z moim rozwodze sie co drugi dzien...i ponad dwadziescia lat juz tak sie rozwodzimy...
Nieporozumienia sa i beda ...ale! Czasem trzeba isc na kompromis..''-rzekla i z westchnieniem klapla na krzeslo.
Siedzialysmy , nie mowiac nic,pograzone w folozoficznym mysleniu,kiedy ktos zalomotal w drzwi.
-''A co tu taka cisza???...''-wrzasnal uradowany szwagier-pobudka moje panie!!!''
Usmiechnelam sie smetnawo a on spogladajac ,pyta:
-''Co to za ...spisek i gdzie jest twoj chlop?!''
-''Jak to gdzie?! Do knajpki mieliscie isc..''-odpowiadam.
-''Ja bylem z Panem M. bo twoj chlop gdzies sie stracil..''
-''...nnno coz...-wroci...!''-powiedzialam jak moglam najspokojniej a w duchu se mysle: ''mam nadzieje,ze nie za szybko ,zebym zdazyla ''ochlonac''....bo go normalnie''zabije''..
Alez bylam zla .
Sercem targaly przerozne emocje.
-''Gdzie on, do diabla,polazl ????? I dlaczego polazl sam.....nic mi nie mowiac..''-zadalam glosno pytanie.
Poczulam ,ze zazdrosc zawladnela moim rozsadkiem .
Pierwszy raz w zyciu czulam zazdrosc...
To uczucie calkiem do mnie nie podobne,pozbawilo mnie logicznego myslenia.
Czy mialam podstawy aby je odczuwac ...?!
O tym w nastepnej czesci.
Milego Dnia wszystkim !