Obudzilam sie ,bo znowu jakies koszmarne sceny przewijaly sie mi przez glowe podczas snu...
Zaczynalam juz sie bac ,ze za niedlugo bede musiala od czwartej rano ''koledowac''...Jessuuu...Byla dopiero 5.40.!
Czy ja zwariowalam podczas tego urlopu?!
Probowalam jeszcze zasnac ...Wtulilam sie w meza w nadzieji,ze jakos sie wycisze.Czujac jego miarowy oddech ,zacisnelam powieki.
Nic to jednak nie dalo.Nie bylo wcale az tak jasno (bo okiennice przysloniete)ale glosy i dzwieki z zewnatrz skutecznie mi udaremnialy ponowne zasniecie.
Ktos juz chodzil po ulicy ...Slyszalam jakis skuter....
Wylapywalam wszystkie dzwieki i przekrecilam sie na plecy.
Otworzylam oczy .Siegnelam po komorke sprawdzajac czas...
Ludzie kochani ,toz to zbyt wczesnie nawet na papieroska...
Obrocilam sie na brzuch i nakrylam glowe poduszka.Szybko jednak ja zdjelam z lba bo najzwyczajniej w swiecie zrobilo mi sie zbyt duszno...Lepiej juz wstac niz sie...udusic....
))
Postanowilam zrobic sobie kawusie...i wyjsc na taras.(To juz stalo sie moja niejako rutyna...)
Jak moglam najciszej, zamknelam drzwi aby nikogo nie pobudzic i poszlam do kuchni.
Gdybym miala choc cos do czytania...a tu ...niestety...Nie mialam zadnej ksiazki ani nawet jakiejs durnej gazety.
Przyszlo mi jednak do glowy ,ze moge troszeczke podszkolic sie w angielskim .
Wrocilam do pokoju i wzielam slownik,wycofujac sie na paluszkach do kuchni...
Kawa gotowa ,wiec przenioslam sie na taras.
Otwarlam pokaznej grubosci ''kopalnie wiedzy''ale...przeleciawszy kilka linijek zatrzasnelam ze zloscia.Nie moglam ....i nie mialam ochoty na nauke!
Pozostalo wiec ....zas czekanie.
Siedzialam wiec palac leniwie i przygladajac sie wszystkiemu dookola.Nagle ..moje mysli pobiegly do Anglii...
Przewijaly sie roznosci ...Sprawy do zalatwienia po powrocie...zakupy...i ...nagle w to wszystko wdarl sie obraz domu..Mialam nadzieje,ze wszystko bedzie w porzadku.Nie zostawialismy nikomu klucza aby nie obarczac ich niepotrzebnie klopotem ''sprawdzania'' .Woda zakrecona ...powylaczane sprzety...Moje kaktusy w wannie i pod prysznicem..
Troszke skrzywilam sie na mysl ,ze po powrocie z wakacji trzeba bedzie wziazc sie za posprzatanie mieszkania...i umyc okna..
Kiedy tak obraz mieszkania przewijalam przed oczami...doznalam dziwnego uczucia...
Wiedzialam ,ze musze przypomniec sobie cos o czym bylam przekonana ,ze zapomnielismy.
Pamietacie moment w samochodzie,kiedy jechalismy do Dover ..?!
Cos nie dawalo mi spokoju..
Wlasnie tego ranka zobaczylam co bylo nie tak....
Stol w jadalni!!!A wlasciwie COS co bylo na stole a powinno byc zupelnie gdzie indziej.
No to pieknie-nastepne zmartwienie ''do przegryzienia''.
-''Kochanie-zaczelam przy sniadaniu-ja chyba wiem co zapomnielismy...''
-''Co?!''-odpowiedzial znudzony sadzac zapewne ,ze zas jakas bzdure sobie przypomnialam.
-''Pamietasz ,ze pokarm lezal na stole...Wydaje mi sie ,ze nie wrzuciles rybkom kostek do akwarium...''
Spojrzal na mnie i zmarszczyl czolo..
Wlasciwie to nie musialam juz nic wiecej mowic .Jego mina dala mi odpowiedz.Mialam racje!
Pokarm dla rybek zostal na stole.
-''I co teraz bedzie z rybkami???''-zapytalo ktores z dzieci.
-''Rybki zdechna???''-spytal starszy syn.
-''Moze nie wszystkie''-Odpowiedzialo Kochanie- ale w jednym akwarium na pewno nie zostanie ich za wiele.Welonica nawet jak jest pozarta,zjada od czasu do czasu mniejsze ...a jak juz glodna ..to strach myslec.''
-''Mamooo...zadzwonisz do wlascicielki ..Moze przyjdzie i wrzuci pokarm..?!-spytala Pati.
-''Oni tez na wakacjach..''-odrzeklam-a nie zostawialismy tym razem nikomu klucza...''
Zaczelismy sie wszyscy zastanawiac ile dni moga rybki przezyc bez jedzenia.Nikt nie wiedzial , nie wiedzial tez malzonek.
Pozostalo tylko miec nadzieje,ze cos tam przezyje.
Najgorzej przezywaly to dzieci.A my nie moglismy nawet im odpowiedziec czy zdechna czy nie zdechna ,bo sami nie wiedzielismy.
W tym zamieszaniu przedwyjazdowym rybki calkiem nam z glowy wylecialy.
Po powrocie okaze sie co bedzie.Poki co posmutnialy nam miny.
Nie moglam dzwonic do wlascicieli ,bo nie mialam pojecia gdzie pojechali.Wiedzialam ,ze gdzies sa w Anglii ale pytanie jak daleko od domu?
Takim to oto sposobem zmusilismy rybki do kanibalizmu..
(((
-''Trudno..stalo sie jak sie stalo.Martwieniem sie i tak niczego nie zmienimy.Gotowi wszyscy na plaze?!''-zapytal malzonek.
Umylismy zatem zabki po sniadaniu i udalismy sie na plaze.
Potem zdecydowalismy ,ze pojdziemy cos zjesc do knajpki .W koncu ,ilez mozna stac prz garach.My z siostra tez chcemy poczuc sie jak na wakacjach!
Poza tym dzisiaj wieczor mialo byc cos na rynku...Gospodyni mowila ,ze najpierw jakies ..''show ''a pozniej ''tance''.
wreszcie czlowiek moze sie choc troszke...''rozerwie''..wyjdzie ''do ludzi''.
W ciaglym zabieganiu nigdy nie ma na to czasu to chociaz na holiday-u ..''uzyje''....
....a ja lubie tanczyc..i to bardzo!:)))))))))))