Przekrzyczeć burzę.
Ej, da mi je pogledati dolje,
sa Svilaje na Petrovo polje,
pa da viknem jače od oluje,
da me dida još jedan put čuje
Podziękowaliśmy pięknie naszym gospodarzom i bardzo wczesnym rankiem zaczęliśmy powrót do domu. Wyciszonym nastrojom sprzyjała muzyka Gorana Karana. Ale jeszcze raz, na chwilę, nostalgia dała za wygraną. Stanęliśmy na splitskim nabrzeżu. Ogrom pałacu Dioklecjana był dla Braci niemałym zaskoczeniem. W jednym z pomieszczeń cesarskiego pałacu utworzono tego dnia Obwodową Komisję Wyborczą nr 255. Powiewająca na rzymskim murze biało-czerwona flaga robiła wrażenie.
Mimo wczesnej pory przybyło wielu rodaków. Panował spokój, ludzie uśmiechali się do siebie i życzliwie informowali .Jakby zanikły spory polityczne. Nie ważne było, komu przekazuje się swój głos, nikt o tym nie dyskutował. Widok flagi, godła i dźwięk polskiej mowy w tym miejscu był niezwykły i łączył wszystkich.
Zamarzyło mi się, żeby ten nastrój przenieść do kraju, nie zostawiać go na małym skrawku polskiej ziemi w dalmatyńskim mieście. Przekrzyczeć naszą polską burzę ... Nauczyć się pięknie różnić ... Zrozumieć, co dla nas wszystkich najważniejsze ...
Tak, znam przysłowie, czyją matką jest nadzieja.
Ale - czy warto pozbywać się marzeń ?
Trudno bez nich żyć. Nawet wtedy, gdy rozum przekonuje, że ich spełnienie będzie takie trudne ...
Czy gdybym wierzył tylko w zdrowy rozsądek, weszlibyśmy razem na szczyt Svilaji ?
Nasza chorwacka przygoda dobiegała końca. Jeszcze godzinę spędziliśmy w Splicie, snując się po niezwykle pustych ulicach, gdzie za towarzystwo mieliśmy głównie koty.
Kawa popita sokiem pomarańczowym pod palmami na nabrzeżu smakowała wybornie. Ostatnie wspólne zdjęcie i mocne postanowienie powrotu z żonami
Śniadanie z resztek jedzenia na stacji benzynowej w Dugopolju też było wykwintne, bo z widokiem na zamglone szczyty, wśród których był ten nasz
Słońce trzeci dzień upiększało i tak piękną Chorwację. MPT śpiewał o Zagorze, Slavoniji, Herceg-Bosni, Dalmacji i pozdrawiał Likę, dumę Velebitu. Śpiewaliśmy razem z nim, mknąc po owych krainach.
O 14.00 przekroczyliśmy granicę w Gornji Macelj. Minęło 57 godzin ...
Docierając do naszych domów, jeszcze jeden raz posłuchaliśmy tej pięknej piosenki, która była motywem przewodnim naszej wędrówki.
Całkiem inaczej odbieraliśmy teraz jej treść.
Dziadku - jak to dobrze, że byłeś ...
Ej, da mi je s tobom,
kao prije dočekati zore,
pogledati dolje ,
sa Svilaje na Petrovo polje
moj dida i ja, prijatelja dva,
drugo vrijeme - ista sudbina.