Niestety, czas się nie zatrzymał... choć bardzo próbowaliśmy
Driverzy
A to nasz niezawodny (choć utrudziny) Ventuś
Wyjazd zaplanowaliśmy na bardzo wczesny poranek w niedzielę... coś ok. godz 5.00
Przez Chorwację przelatujemy pustą autostradą... ale nie jestem przekonana czy to był dobry pomysł, tak rano się zrywać ...
Wschód słońca ... gdzieś w okolicach KRKa
Chorwację żegnamy ok. 10. 30 (był jakiś króciutki postój na śniadanko )
"keine grenzen ..."
Słowenia - Austria ok. godziny 12.00
A gdzieś w Czechach mijamy naszych rodaków... (ufff, nie jesteśmy najstarsi
)
Oj, daleko jeszcze do domu, daleko ...
Całe szczęście mamy nocleg tranzytowy ... u wujostwa
Koło godziny 19.00 jesteśmy w takim oto miejscu ...
Powitanie z wujostwem ... dłuuugie
Głodne dzieci ... ciocia was nakarmi... nic wam jeść w tej Chorwacji nie dali
W nocy burza ... brrrr
Do domu mieliśmy wyjechać raniutko... ale jakoś się przeciągnęło do obiadku
Piękne okolice ...
W drodze do domu ... gdzieś na polskiej autostradzie (a, co mamy to się pochwalę )
Kawusia na lepszą koncentrację ...
A to już bliziutko Szczecinka... Canpol koło Człuchowa (frajda dla najmłodszych)
W domu jesteśmy na pewno po 22.00 w poniedziałek
No, coż ... WSZĘDZIE DOBRZE, ALE W DOMU NAJLEPIEJ
Moje okolice są piękne, naprawdę kocham moje miasto ...
ale zgadnijcie o czym tu myślę ...
Tak, tak weekendowy Bałtyk też jest spoko ...
ALE ...
jeszcze 190 dni do wakacji 2016