Ulewa, nie przechodziła rozpadało się na dobre... Wracałyśmy do auta w strugach deszczu, dziewczyny miały niezłą frajdę
Niestety dalsze zwiedzanie miasteczka nie miało sensu
Może kiedyś tam wrócimy, bo warto. Stari Grad ma klimat, którego niestety nie dane nam było dłużej poczuć, bo przecież prom na nas nie poczeka
A i jeszcze nie miałam bukietu lawendy ... a to był cel No 1 (dla mnie oczywiście)
I dopiero narobiłam tą moją zachcianką
Dokładnie miałam spisaną trasę do Brusje, ze szczegółami ...
Ale patrząc w tamtym kierunku, zdecydowanie wiedziałam, że to niemądry pomysł... czarne niebo, błyski i grzmoty - zmusiły mnie do zmiany planu
I tu musiałam improwizować
Coś czytałam, że za Vrisnikiem, coś o jakimś Svirce
Pomyślałam, że to malutka wyspa, więc się nie zgubimy...
Mądrzyłam się przed resztą załogi, że wiem dokładnie gdzie te pola i to już za momencik. Przecież wszystko obcykałam za pomocą Cro.pl
I trafiliśmy do piekieł
TUNEL Pitve
Jako, że nie jestem wielbicielem sportów extremalnych, było to dla mnie przeżycie mrożące krew w żyłach. Oczywiście nie posiadam żadnych zdjęć z tego momentu, myślałam tylko o tym aby jak najszybciej wsiąść na prom i zwiać z tej piekielnej wyspy, najszybciej jak się da
Światła w tunelu nie działały, a z przeciwka ciągle coś nadjeżdżało .... gdy zrobiło się pusto pewien zabawny Chorwat i uczynny Polak śmiało dali nam znak " Jedźcie" - i ja durna, zamiast zawrócić wjechałam do tego piekielnego tunelu
(tzn Drivel wjechał)
Zamknęłam oczy i .... dość, długo jechaliśmy spokojnie, gdy nagle z naprzeciwka pojawił się świetlisty punkcik
Och, ile to ja zdrowasiek w myślach odmówiłam
Schowaliśmy się w zatoczce tunelowej, na trzy auta... my , Chorwaci i Polacy ... cała reszta za nami już nie miała gdzie się schować.
Tak, tak kochani przeżyłam korek w tunelu. Dobrze, że chłopakom udało się wycofać auta przed nami. Ale trwało to bardzzzzo długo, bo pewien Węgier nie umiał jeździć na wstecznym
Gdy ujrzałam światło dzienne, zakomunikowałam mężowi, że ja już żadnej lawendy nie chcę, że właściwie to mam ładniejszą u nas w ogrodzie i możemy wracać do Sucuraj.
Już miałam doscyć mądrowania się i poprosiłam męża aby poprosił o pomoc Hołka.
I co ??? Domyślacie się jak wiodła droga powrotna
Powtórka z rozrywki
Na szczęście tym razem, przejechaliśmy płynnie i bez niespodzianek.
Na dziś adrenaliny miałam dość, ba starczy mi na rok
Tu już bezpiecznie czekamy na prom
ciśnienie spadło, znowu mogę utrzymać aparat w rękach
I patrzcie na to - mój kochany mężulek zerwał mi bukiecik prawie przy samym Sucuraju
Może i moja ogrodowa ładniejsza, ale ta pachnie zjawiskowo (do dziś w każdym pokoju )
Późno wieczorową porą u nas w Żivogośće.
Jak to mówią ... wszędzie dobrze ale w domu najlepiej
I mają rację