1.07.2018 niedzielaWstałam wcześnie i pobiegłam po świeżą bagietkę na śniadanie, po drodze usłyszałam głośne miauczenie, kocham koty więc nie mogłam się oprzeć i zaczęłam się rozglądać, na płocie zobaczyłam jego
zawołałam i już na mnie wlazł
Po śniadaniu jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy - jedziemy do Bol, ale nie do miasta, ani na Zlatni Rat (bo tam już byliśmy kiedyś). Idziemy po prostu przed siebie, piękną promenadą szukając jakiejś plaży po drodze, jest dużo pięknych, ale dzieci wybierają tę, w sumie całkiem fajna
Po zabawie zawijamy się na polecaną na forum plażę Martinica, chłopaki płyną z maskami za skałki, potem opowiadają o podwodnych wrażeniach, rozgwiazdach, jeżowcach i rybkach
a dla mnie i Domi woda jest za zimna
więc leżymy i gramy w karty
Fajna plaża, warto tam spędzić czas.
Dziś gra Chorwacja, więc zbieramy się do Supetar, po drodze jeszcze robimy fotki z góry (między innymi plaży na której byliśmy)
Idziemy do jednej z wielu konob za cmentarzem, żeby zjeść, napić się piwka i obejrzeć zmagania piłkarzy
nie podoba nam się tam, więc jemy i przenosimy się do „naszego” Fast Food Jure
Dobrze mieć starszego brata
W tym dniu Chorwacja wygrała, emocje były wielkie, przechodnie ustawiali się naokoło knajpy, siadali na pobliskich ławeczkach i oglądali mecz, w kulminacyjnym momencie rzutów karnych nikt nic nie zamawiał, kelnerzy nie obsługiwali, tylko wszyscy stali i patrzyli w TV, było magicznie, wszyscy się zjednoczyli. Jak padła rozstrzygająca bramka, prom Jadrolinia stojący w porcie zaczął długo głośno trąbić i dopiero potem odpłynął
Wracaliśmy zadowoleni, fajne wyszły nam zdjęcia uśpionego, pustego Supetar.
Tęsknię za Chorwacją...