Witam
To był nasz trzeci raz w Chorwacji. Pierwszy raz był jeszcze w czasach przed dziećmi i fotografią cyfrową Wtedy spędziliśmy tydzień na Peljesacu, odwiedziliśmy też Korcule(miasto), Split, Trogir i Dubrownik. Chorwacja nas wtedy zauroczyła, jednak trochę czasu minęło zanim tam wróciliśmy. Drugi raz był siedem lat później w powiększonym składnie, 5 dni na Istrii i tydzień w północnej Dalmacji, poprzedzone tygodniem w Słowenii, tamte wakacje opisałam tutaj.
Wtedy Istria i północna Dalmacja pozostawiły lekki niedosyt i postanowiłam, że jeśli wrócimy do Cro, to na południe. Wróciliśmy po trzech latach i znowu w powiększonym składzie
Jednak ograniczenia finansowe spowodowały, że znowu wybraliśmy północną Chorwację, jednak tym razem wyspy zatoki Kvarner. Po lekturze relacji na forum wybór padł na Cres i Losinj, jednak ponieważ zazwyczaj ciężko nam wytrzymać dłużej w jednym miejscu, drugą połowę wakacji mamy spędzić na wyspie Krk.
Wakacje są jak zwykle dobrze zaplanowane już kilka tygodni przed wyjazdem Doskonale wiem gdzie pojedziemy, co zobaczymy, co jest ciekawe a co nie bardzo...
Jednak tym razem plany nie zostały w całości zrealizowane. Cres i Losinj nas zauroczyły i rozleniwiły, dodatkowo plany pokrzyżowała nam pogoda, najpierw była za ładna, później niespodziewanie się popsuła...
I choć każdego dnia pakowaliśmy całą naszą gromadkę do samochodu i przemierzaliśmy wyspy szutrowymi drogami, to były to wyjątkowo leniwe wakacje
Odcinek 1.
Poranek w Lubljanie.
Ruszamy w niedzielę 19. sierpnia, wieczorem. Ponieważ tylny pokład jest w całości zajęty przez trójkę naszych dzieci - 9-letniego Mikołaja, 6-letniego Kajtula i dwuletnią Hankę, wolimy jeździć nocą. Wtedy dzieciaki śpią a my podróżujemy w spokoju
Wybieramy dobrze znaną drogę: z Częstochowy "jedynką" na Cieszyn, chwila przez Czechy, następnie Słowacja, Austria, Słowenia i Cro
Prowadzi mój mąż i nie czuje potrzeby zmiany, co w sumie mi nie przeszkadza Ponieważ chcemy rano pospacerować po Lubljanie i nie chemy być tam za wcześnie, zatrzymujemy się na parkingu w Austrii (chwile za Wiedniem) na krótkie spanie. Okazuje się, że nie umiem zasnąć w stojącym samochodzie, wszyscy śpią a ja nie mogę... godzinę później ruszamy dalej. Wtedy ja zaspiam Drugą taką drzemkę robimy sobie chwile przed granicą ze Słowenią, znowu nie mogę spać. Już wiem, że podróżownie z noclegami w samochodzie nie są dla mnie.
Wjeżdżamy do Słowenii i zaczyna się robić jasno. Fajnie, bo jest na co popatrzeć Trochę przed ósmą rano dojeżdżamy do Lubljany. Zastanawiamy się czy to dobry pomysł, żeby o tej godzinie, w poniedziałkowy pranek wjeżdżać do stolicy. Na autostradzie zaczyna się robić ciasno.
Byliśmy w Lubljanie trzy lata temu i choć był to chłodny i deszczowy dzień, to słoweńska stolica bardzo nam się podobała. Dlatego bardzo chcemy zatrzymać się tu dziesiaj na krótki spacer i śniadanie.
Na ulicach Lubjlany jest pusto, okazuje się, że nie występują tu poranne kroki, bezproblemu dojeżdżamy do centrum, zostawiamy samochód przy Vodnikov Trg i idziemy na spacer.
Lubljana się budzi, handlarze na targu roztawiają stragany, restauratorzy ustawiają stoliki, promienie słońca powoli ogrzewają chłodne powietrze... Jest bardzo leniwie i spokojnie.
Moda na kłódki na mostach dotarła też tutaj. Trzy lata temu nie było ani kłódek ani tego mostu...
Zapraszam na spacer brzegiem Lublanicy
Po spacerze czas na śniadanie. Trzy lata temu w budce koło targu kupiliśmy pyszne burki, teraz wrócilićmy do tej samej budki na pyszne śniadanie. Później jeszcze mocne espresso w knajpce obok i możemy jechać dalej
CDN