I znowu dłuższa przerwa między odcinkami, niestety mam problemy z internetem... Za to dzisiaj wyjątkowo długi odcinek i duużo zdjeć
Odcinek 22
Byle dalej od komercji...Ranek nie wita nas słońcem ale też nie pada a chmury zasłaniające niebo dają nadzieję na poprawę pogody. Jemy śniadanie i ruszamy na wycieczkę. Jest dość wcześnie, teraz widzimy ile czasu na kempingu Bijar zabierały nam spacery do sanitariatów...
Planujemy pojechać w głąb półwyspu, uciec przed męczącą komercją. Kiedy cztery lata temu byliśmy na Istrii, zrobiliśmy sobie bardzo sympatyczną wycieczkę po wewnętrznej części półwyspu. Odwiedziliśmy kilka uroczych miasteczek, niestety, z powodu odległości, zrezygnowaliśmy z wizyty w miasteczku Groznjan, czego później bardzo żałowałam. Teraz możemy to nadrobić.
Po drodze (wydaje mi się, że miasteczko na wzgórzu to Motovun):
Ostatni odcinek drogi to dość wąska szutrówka ale po drogach, którymi jeździliśmy na Cresie i Losinju jest bardzo przyjemna
Zostawiamy samochodów na dużym, bezpłatnym i jeszcze pustym parkingu koło cmentarza i idziemy na spacer po miejscowości.
Groznjan nas zachwyca! W przewodniku wyczytałam, że jest to wieś artystów. W 1965r został ogłoszony miastem sztuki. Na stałe mieszka tu zaledwie 80osób, za to mieści się ponoć prawie 200 galerii i pracowni. Fakt, galerie spotykamy na każdym kroku...
Od czerwca do września trwa Groznjańskie Lato Kulturalne, w ramach którego odbywają się koncerty i festiwale oraz plenery, wystawy malarskie i rzeźbiarskie.
Groznjan nie jest duży ale uroczymi, wąskimi uliczkami można długo spacerować. Pełno tu wąskich przejść, zaułków, małych placyków.
Jesteśmy dość wcześnie, więc turystów jeszcze niewielu, za to sporo kotów...
Po leniwym spacerze przyszedł czas na kawę ale żeby rodzice mogli w spokoju napić się kawy, dzieci muszą zająć się jedzeniem lodów
I tu pojawia się problem. Choć kawiarni jest kilka, nigdzie nie ma lodów. Idziemy więc do tej, która spodobała nam się najbardziej. Znajdującej się za kościołem, przy sympatycznym, przypominającym taras, placu.
Pomnik kobiety ciężarnej...?
Wnętrze kawiarni jest bardzo ciekawe:
My jednak wolimy usiąść na zewnątrz.
Lodów nie ma ale jest pyszne ciasto i ciasteczka. No i kawa...
Bardzo tu klimatycznie.
Przy placu stoi kościół św.św Wita i Modesta, chcemy wejść do środka, niestety drzwi są zamknięte...
Znajdujemy też renesansową loggie Fontika z połowy XVIw.
Idziemy znowu trochę pospacerować...
Widok z jakiegoś zaułka na okolicę:
Na uliczkach pojawia się coraz więcej turystów, dobrze, że przyjechaliśmy tak wcześnie
Pora wracać do samochodu i jechać dalej, teraz czas na Buje. Wybieramy złą drogę i po przejechaniu kilkuset metrów musimy zawracać ale za to możemy zrobić takie zdjęcie
Do Buje nie jest daleko, miasteczko z daleko wygląda ciekawie. Dzięki fortyfikacjom i położeniu ok. 20km. od morza, Buje zwane było kiedyś „strażnikiem Istrii”. Zostawiamy samochód poniżej starego miasta i idziemy na spacer.
Buje się nam nie podoba. Może gdybyśmy tu przyjechali przez pobytem w Groznjan byłoby trochę lepiej. Jest kilka sympatycznych uliczek ale więcej jest tych brzydkich, zaniedbanych, do tego sporo też odnowionych lub w trakcie remontu. To wszystko sprawia, że nie tworzy fajnej całości, ma jedynie lepsze momenty. Na początku kupujemy w piekarni pizze w kawałkach, taką zimną. Chcemy znaleźć jakieś fajne miejsce, żeby je zjeść. Mijamy XV-wieczny kościół św. Matki Bożej Miłosiernej. Jego odnowiona elewacja zupełnie nie pasuje do szarych murów starych domów dookoła.
Idąc za strzałkami prowadzącymi na punkt widokowy, trafiamy na stary, zniszczony cmentarz. Można stąd podziwiać widok na okolicę ale nie jest to miejsce gdzie można posiedzieć i coś zjeść.
Idziemy dalej, wchodzimy w labirynt wąskich, starych uliczek ale niestety, nie trafiamy na fajne miejsce gdzie można usiąść. Wyjmujemy więc nasze pizze i jemy spacerując. Później przysiadamy na kamiennych schodkach.
Spacerujemy...
Nad miasteczkiem góruje wieża kościoła św. Servula, chcemy dotrzeć do placu przy którym stoi kościół, niestety nie jest to łatwe. Na szczęście w końcu nam się udało.
Kościół stoi na placu św. Servula, który jest też patronem miasteczka. Można wejść na wieżę, kupujemy bilety i idziemy.
Widok nie jest oszałamiający, do tego otaczają nas kraty, chyba nie było warto tutaj wchodzić...
Przy placu stoi XV-wieczny pałacyk, dawny budynek sądu.
Wracamy powoli do samochodu.
Nie wiem czy warto było przyjeżdżać do Buje. Z drugiej strony w okolicy wydawało się, że jest to najciekawsze miasteczko, niedaleko jest też Motovun ale tam już kiedyś byliśmy. Po powrocie do samochodu i rzucie okiem na mapę widzę, że bardzo blisko stąd jest do słoweńskiego Piranu. Namawiam więc męża, żebyśmy tam pojechali. Niestety dość szybko studzi mój entuzjazm przypominając, że nasze paszporty zostały w recepcji... Szkoda, byliśmy cztery lata temu w Piranie i bardzo nam się podobał.
Postanawiam wrócić na kemping. Po drodze podziwiamy widoki, bardzo dużo tu winnic...
Wracamy na wybrzeże i znowu uderza nas komercja, ucieczka do miasteczek położonych dalej od morza była bardzo dobrym pomysłem. Atmosfera, która panuje na wybrzeżu, zdecydowanie nam nie odpowiada....