Iwona75 napisał(a):Cieszę się Joasiu , że kontynuujesz , brakowało mi "bywania" u Ciebie ....
Miło mi

Zapraszam na ciąg dalszy.
Od trzech dni za oknem ponura i wilgotna pogoda, fajnie wrócić do chorwackiego słońca i ciepła
Odcinek 14.
Ale gdzie jest to morze...?Na szczęście, zgodnie z prognozami, budzi nas słońce. Po wieczornej burzy i wietrze nie ma już śladu. Jemy śniadanko, uwielbiam śniadania na kempingu


A po śniadanku jak zwykle, przebieranie, smarowanie, pakowanie i ruszamy. Dzisiaj znowu jedziemy na Losinj. Postanowiliśmy poszukać ładnej plaży w okolicach lotniska.
Jedziemy:

Trafić na lotnisko nietrudno, droga jest dobrze oznaczona. Skręcamy i bez problemu docieramy do lotniska. Jest nawet kilka samolotów


Oglądając rano mapę okolicy lotniska wybraliśmy zatoczkę Liska Slatina. Pamiętałam z relacji Kulek ich drogę do zatoki Liski oraz rozczarowanie zatoką i ją od razu skreśliłam. Mamy nadzieję dojechać do sąsiedniej zatoczki.
Zaznaczyłam na mapce drogę, którą wybraliśmy (rozchodzące się strzałki):

Na początku pojechaliśmy drogą na prawą, w stronę zatoczki Liska Slatina. Droga wygląda bardzo obiecująco:

Niestety po chwili dziury i kamienie są za duże i zawracamy, zostawiamy samochód w miejscu, w którym zaznaczone przeze mnie drogi się rozchodzą i idziemy na nogach.
Próba sił


Niestety po 10-15min. szeroka droga zamienia się w ścieżkę:

Później w ogóle zanika... Wracamy więc do samochodu i idziemy tą drugą drogą. Niestety ona też po jakimś czasie zamienia się w ścieżkę i również znika... Straciliśmy już prawie godzinę na wędrówkę w poszukiwaniu morza. Morza nie ma, a my oglądając mapę zastanawiamy się co robić. Ja już mam dosyć wędrówek. Wybieramy miejscowość Artatore i zatokę Artaturi.
Jedziemy:

Całe szczęście, że nasz samochód jest wyposażony w przenośne DVD i klimatyzację. Dzieci oglądają bajkę, w samochodzie jest chłodno i przyjemnie, możemy jeździć i szukać plaży

Do zatoki Artaturi, co widać na wklejonej przeze mnie mapce, prowadzą dwie drogi: pierwsza asfaltowa prowadząca od głównej drogi, druga szutrowa, w którą skręca się z drogi na lotnisko. My oczywiście wybieramy tą drugą. Niestety Artatore nie jest dla nas, za dużo tu domów, ludzi, za bardzo cywilizowane miejsce. Nie wysiadamy nawet z samochodu, zdjęcia też żadnego nie mam. Próbujemy jeszcze dojechać do jakiejś konoby (nie pamiętam nazwy), która się reklamuje, że jest nad samą zatoką. Leży troszkę z boku miejscowości i liczymy, że może od tej konoby odejdziemy gdzieś na bok. Znajdujemy konobę ale tu też nam się nie podoba...

Postanawiamy wrócić w okolice lotniska i zobaczyć czy uda nam się dojechać do zatoki Zabodarski. Jest już dość późno i nie chcemy jeździć w inne części wyspy, musimy więc znaleźć jakąś plażę tutaj, moje wymagania już mocno zmalały

Wybieramy drogę z prawej strony lotniska (na mapce ta bardziej kręta), jedzie się w miarę dobrze. Trochę tu wąsko momentami ale na szczęcie, nie spotykamy innych samochodów.


W końcu dojeżdżamy do miejsca, w którym odchodzi droga w lewo, jest też strzałka: Zabodarski! No, teraz na pewno dobrze trafiliśmy

Droga, która odchodzi w lewo, jest jeszcze węższa i jeszcze bardziej dziurawo-kamienista niż ta, którą przyjechaliśmy. Zatoka powinna być już blisko, zostawiamy więc samochód przy drodze (jest tu trochę szerzej) i idziemy. Droga prowadzi do większego placu, są tu jakieś domy. Dalej 2-3minuty ścieżką i jesteśmy na plaży. Plaża kamienista, mogłaby być nawet ładna, gdyby nie śmieci... Pierwszy raz trafiliśmy na taką plażę. Między kamieniami jest mnóstwo plastikowych nakrętek i tego typu śmieci (pewnie wyrzucone przez morze). Do tego jest tu trochę ludzi, część siedzi na plaży, część w motorówce zacumowanej kawałek od brzegu, są razem i cały czas coś do siebie krzyczą, biega pies, nie, nie podoba mi się...

Aż taka zdesperowana nie jestem, żeby tu zostać...
Z mapy wynika, że jesteśmy na końcu tej zatoki, widzę ścieżkę odchodzącą w lewo po skałkach, idę więc na poszukiwanie innego miejsca. Ł. zostaje z dzieciakami.
Ścieżka prowadzi po skałkach wzdłuż płotu, widać w głębi jakiś dom, mijam dwie sympatyczne mini plażyczki, niestety zajęte, Idę jeszcze kawałek dalej i jest, plażyczka, która na nas czeka


Wracam szybko po resztę rodziny, na szczęście w między czasie (w sumie trwało to jakieś 5min.) nikt jej nie zajął. Tutaj podoba nam się duużo bardziej, mamy nawet widok na otwarte morze i wysepkę Zabodarski

Z jednej strony jest też trochę zacienionego miejsca pod skałką, a w trakcie naszego pobytu na plaży cień się powiększa.


Po tych długich poszukiwaniach morza, marzę o kąpieli i niestety spotyka mnie niemiła niespodzianka, woda jest zimna...

No dobrze, może nie zimna, tylko zimniejsza niż wcześniej. Jednak ja mam duże wymagania jeśli chodzi o temperaturę wody, w której mam pływać, dla mnie jest zimna. W sumie po wczorajszej burzy to nic dziwnego. Na szczęście dzieciakom to nie przeszkadza i bawią się jak zawsze. Ja jednak nie wchodzę tego dnia do wody głębiej niż do pasa... Z opowieści syna i męża wiem, że życie podwodne jest całkiem ciekawe i co oglądać. Trudno.

Hania ma tu fajny basenik do zabawy i nawet skalne pułki na swój plastikowy serwis


Widok na dalszą część plaży. Na skałkach jest trochę ludzi ale z naszej plażyczki ich nie widać.


Idę na spacer zobaczyć co jest dalej.



Na końcu zatoki widać dwie kamieniste plaże, oddzielone od siebie kamieniami. Bardzo mi się podobają.


Widzę też, że pomiędzy drzewami niedaleko pierwszej z nich stoi kilka samochodów, czyli da się tu dojechać inną drogą. Na pewno nie tą, którą mu tu dotarliśmy.. Wracam na naszą plażyczkę i wysyłam Łukasza na spacer, żeby zobaczył plaże na końcu zatoki, może jeszcze tu przyjedziemy...?
Robi się późno, sporo czasu straciliśmy szukając morze, trzeba się zbierać. Bardzo nam się podobało z zatoce Zabodarski, polecam. Choć było tu trochę ludzi, to jednocześnie jest też dużo miejsca i ludzie jakoś się rozchodzą. Są mniejsze i większe kamieniste plażyczki i dużo wygodnych skał, na których się można rozłożyć.

Wracając robię zdjęcie pierwszej plaży do której doszliśmy, o tej porze (zbliża się 16:00) jest już prawie cała w cieniu. I jest tu pusto. Na zdjęciu wygląda dużo lepiej niż w rzeczywistości...

Wracamy:

Dojeżdżamy do głównej drogi na Losinju i zaskakuje nas jakie przejrzyste jest powietrze po wczorajszych burzach, jeszcze nigdy z tej drogi nie było widać tak dobrze Velebitu.

Jadąc na plażę jakoś tego nie widzieliśmy... Televrina też pięknie się prezentuje:

Dzisiaj był doskonały dzień na wejście na szczyt. Świetna przejrzystość powietrza, temperatura po raz pierwszy poniżej 30st., zaledwie 1-2 stopnie poniżej ale zawsze. Zresztą czuć było, że wędruje się łatwiej, kiedy chodziliśmy szukając morza... Dlaczego wczoraj wieczorem o tym nie pomyśleliśmy, że po burzy często powietrze jest chłodniejsze i jest lepsza widoczność...

Dojeżdżamy do Osoru, ja wysiadam koło mostu, a Ł. z dzieciakami wracają samochodem na kemping. Ja idę na główny plac, koło "naszego" murka i sklepu widzieliśmy pocztę. Muszę w końcu kupić znaczki, bo wypisane pocztówki czekają już od trzech dni... Niestety, okazuje się, że poczta jest ale zamknięta. Na drzwiach wisi karteczka, że najbliższą pocztę znajdę w Nerezine.. Znaczków nie kupiłam ale mogę sobie chwilę pospacerować po Osorze, fajnie tak czasem pospacerować samemu






Na obrzeżach Osoru jest stary kościółek i cmentarz, otoczone murem, przechodzliśmy obok wiele razy ale nigdy nie weszliśmy:

Nasza, kempingowa zatoczka, dzisiaj wyjątkowo wzburzona:

CDN
