Odcinek 9
Starszy Pan Chorwat „ratuje nam życie” Kolejny dzień, kolejny poranek na kempingu. Dzisiaj Łukasz z dzieciakami wyrusza na poranny spacer po pieczywo do Osoru a ja śpię chwile dłużej. Później śniadanko, pakowanie, smarowanie i ruszamy
Dzisiaj znowu skręcamy w lewo i dojeżdżamy dokładnie do tego samego miejsca, co poprzedniego dnia. Dziś jednak z głównej drogi skręcamy w lewo, na Ustrine. Po przeczytaniu relacji Kulek na liście obowiązkowych miejsc, obok Televriny, miałam plażowanie w zatoce Ustrine. Wiedziałam, że w miejscowości jest szlaban i że do plaży trzeba trochę zejść, jednak mimo wszystko jedziemy.
Dojeżdżamy do Ustrine, widzimy zamknięty szlaban (łudziłam się, że może jednak będzie otwarty...
), parkujemy więc i wyładowujemy wszystkie graty z samochodu. Kiedy kolejny raz wyglądamy jak wielbłądy i zamierzamy ruszyć w dół, widzimy, że idzie w naszą stronę starszy pan. Machając jakąś kartą w ręce, pokazuje w stronę szlabanu i mówi, że nam go otworzy i będziemy mogli zjechać na dół samochodem. Na moje pytanie, co będzie jak wrócimy, pan mówi, że w drugą stronę szlaban otwiera się automatycznie. Nie trzeba nam dwa razy powtarzać, błyskawicznie pakujemy się do samochodu i jedziemy.
Droga jest wąska i stroma, im dalej nią jedziemy tym większą mam ochotę wrócić i ucałować życzliwego, starszego pana
Zejście na plażę byłoby znośne ale droga powrotna w tym upale, asfaltową, stromą drogą pozbawioną cienia byłaby męką... Na szczęście znalazł się cudowny człowiek, który zobaczył dwa wielbłądy z gromadką dzieci i się nad nimi zlitował
Dojeżdżamy na parking na dole, stąd jest już parę kroków do głównej plaży Veli Żal.
Pamiętam z relacji Kulek, że oprócz głównej plaży, jest kilka mniejszych zatoczek, mam nawet wydrukowany opis jak do nich dojść
Na początku idziemy jednak na główną plażę, nie ma zbyt dużo ludzi i jakoś nie chce nam się szukać tych mniejszych zatoczek, pisałam już na początku, że bardzo nas ten Cres rozleniwił w tym roku
Zostajemy więc tutaj.
Mikołaj oczywiście zaczyna od sprawdzenia co widać pod wodą
W ubiegłym roku szkolnym nauczył się bardzo dobrze pływać i w Cro czuł się jak ryba w wodzie. I prawie z tej wody nie wychodził. Zaczęłam się nawet obawiać czy nie wyrosną mu skrzela
Młodszy był dużo bardziej ostrożny. Wolał brodzić w wodzie szukając ładnych kamieni lub pływać na desce.
Przez pierwsze dni nie chciał założyć maski i rurki i właśnie na plaży w Ustrine dał się namówić na nurkowanie. Na początek blisko brzegu ale dzięki niezwykle bogatej wyobraźni zobaczył po wodą trzy koniki morskie i delfina
Córeczka tatusia
Między czasie na plaży zrobiło się trochę ciaśniej, na szczęście głównie w jej drugiej części.
Plaża Veli Zal i Ustrine ponad nią:
Fajne te kamienie:
Niestety wysztko co dobre za szybko się kończy i czas opuścić sympatyczną plażę. Jak dobrze, że nie musimy wracać na górę na nogach:
Jadąc na górę do Ustrine, mniej więcej w połowie drogi, zatrzymuje nas para młodych ludzi, Włochów i z nadzieją pytają czy nie możemy ich podwieźć. Odpowiadamy, że niestety pokazując na zapełniony tylni poklad. Są mocno rozczarowani...
Na górze, zgodnie z tym co mówił miły, starszy pan, otworzył się sam a my wracamy na kemping.
CDN.