napisał(a) x'abu » 12.02.2012 14:23
ok, jak mawiał mój trener : "taaakie buty".
no to lecimy;
Płetwy, nóż, trochę chleba i własnej roboty skonstruowana "klatka". Po co to wszystko? Ja sobie tłumaczę w ten sposób : wieczorem ukochna (w tej chwili) dziewczyna, winko i własnoręcznie przyrządzona rybka... prawda, że lepiej brzmi niż kłusownictwo?
Mamy walentynki więc historia pana ze zdjęcia poniżej pasuje jak ulał. Wybraliśmy się wieczorkiem (koło północy) na spacer brzegiem morza - ja, Ziutek i dziewczyny. Postanowiliśmy przejść się kawałek w stronę Trogiru, ale cieplutka i spokojna noc, oraz miłe towarzystwo dopiero poznawanych dziewczyn, sprawiły, że zrobiliśmy ładny kawałek drogi. Gdzieś tak w połowie drogi przyłączyła się do nas śliczna suczka. Z radości i uczucia jakim nas obdarzała ta zupełnie obca nam psina, możnaby wywnioskować, że nie widziała od dłuższego czasu żywej duszy. Biegała radośnie wokół nas, ganiała koty po palmach (dosłownie
) popisując się przed nami. Dziewczyny były w niebo wzięte. I wtedy pojawił się On. Były to już obrzeża Trogiru, więc domyślałem się, że miastowy cwaniak. Odebrał nam Sunię (jak zdążyły Ją już ochrzcić dziewczyny) od tak, na pstryknięcie palca. Szelma. Trzeba było jednak spojrzeć prawdzie w oczy - Sunia to kochliwa suka była... trudno, co zrobić. Dziewczyny trochę posmutniały. "Pewnie ją wykorzysta i zostawi, jak to facet." Z lekkich i prostych tematów zeszliśmy na egzystęcjalne. Którejś zdechła ukochana jaszczurka... ogólnie klimat siadł. Szlag.
Następnego dnia miał być fish-piknik.
W drodze na łajbę spotkaliśmy wczorajszych zakochańców. Biegali w dwójkę między plażowiczami, zainteresowani tylko sobą. Może jednak coś z tego będzie pomyślałem. Poniższą fotę strzeliłem przed samym wejściem na łajbę. Johny jakby czytając w moich myślach, sprzedał mi jęzor.
I kilka fot z rejsu: