napisał(a) x'abu » 29.02.2012 18:52
Trogir
A tu miałem bliski kontakt z hiczkokami. Dokładnie przy tym "butiku" po prawej. A trzeba powiedzieć, że chorwackie mewy są z trzy razy większe niż nasze!
Trzy razy większa mewa - trzy razy większe g...o !
Ufajdana koszulka, aparat, spodenki, odbiornik nawijki wstawianej przez Janka... maaasakra. Do tego wszystkiego Ziuta się tak głośno śmiał, że wyszła szefowa butiku, chyba Marcelea wnioskując z nazwy na szyldzie.
Marcelea, z wielkim afrem na głowie:
-
Panowie proszę się ciszej zachowywać albo opuścić moje miejsce!
No to ja :
-
Twoje miejsce? No to może mewa też była twoja?
Na co Marcelea wskazując palcem na niebo:
-
Wola boska.
A oto i Janek. Nasz przewodnik na Trogir i Split. Ojciec Chorwat, matka Polka. Piszę o pochodzeniu Janka gdyż - żeby zostać przewodnikiem w Chorwacji, trzeba posiadać chorwackie obywatelstwo. Dobra fucha, ale zarezerwowana dla miejscowych.
Janek wielki kibic Hajduka, non stop na telefonie gdyż tego samego dnia Hajduk grał derby. Co prawda o pietruszkę gdyz sytuacja w lidze była już wyjaśniona, ale jak powiedział Janek, każdy mecz w Splicie to święto. CHorwaci potrafią wstać rano, czyli ok 12:00 i zamiast do roboty (jeżeli ją mają) to do kawiarenki na piwo żeby z kumplami podyskutować o meczu.
Kibicowanie swojej drużynie ociera sie w Splicie o fanatyzm.
Ale jesteśmy w Trogirze... Tu przywiązywano podpadziochów, którzy przez cały dzień w prażącym słońcu byli wystawieni na widok całego miasta, by finalnie zostać wyautowanym poza mury miasta, bez możliwości powrotu.
Ostatnio edytowano 29.02.2012 19:35 przez
x'abu, łącznie edytowano 1 raz