Po rozpakowaniu się poszliśmy na basen. Pogoda nie była zbyt rewelacyjna, bowiem wiał spory wiatr. Był ciepły, ale nawiewał sporo chmur, które co chwila zasłaniały słońce. Taka pogoda utrzymywała się przez 3 dni, ale może to dobrze, bo nasze ciała przyzwyczajały się do promieni słonecznych sukcesywnie i w związku z tym nie przypiekały nas.
Woda w basenie niestety nie była zbyt ciepła, ale po zmoczeniu się pod prysznicem dałam radę do niej wejść i popływać. Po rozgrzaniu się pływaniem woda już była odpowiednia.
W jednej części basenu zamontowane były urządzenia relaksujące, więc skorzystałam i wymasowałam sobie kark i plecy.
Po godzinnej rekreacji poszliśmy na spacer. Byliśmy już głodni a do kolacji jeszcze było trochę czasu.
Bary na plaży niestety były zamknięte, w związku z tym poszliśmy w stronę głównej ulicy mając nadzieję na znalezienie jakiegoś lokalu z fajnym jedzeniem. Niestety tutaj też były pustki i żadnego lokalu nie trafiliśmy po drodze.
Po przejściu około 1 kilometra w kierunku centrum Słonecznego Brzegu zobaczyliśmy
piekarnię. Przez szybę oglądaliśmy bułgarskie wypieki i zdecydowaliśmy się na bułki o nazwie sofianka (софиянка) z serem. Dostaliśmy ją podgrzaną, chyba w mikrofalówce, ale nie widzieliśmy tego urządzenia do podgrzewania, bo stało gdzieś pod ladą. Usiedliśmy przy stoliku i zjedliśmy z apetytem, bo ta bułki były bardzo smaczn. Cena jednej takiej bułki do 2,50 lewa.
Do centrum Słonecznego Brzegu było bardzo daleko, więc stwierdziliśmy że dzisiaj na nogach tam nie zdążymy dojść. Skierowaliśmy się w stronę morza i
ładną uliczką ocienioną zielenią doszliśmy do plaży.
Zaskoczyła nas wpływająca do Morza Czarnego w tym miejscu Hadjiyska reka.
Miałam ochotę dojść do miejsca, gdzie ta rzeczka spotyka się z morzem, ale Waldek już odszedł spory kawałek w drugą stronę i musiałabym go wołać, żeby się wrócił, więc odpuściłam, myśląc że jeszcze tu kiedyś przyjdziemy.
Plażą udaliśmy się w stronę naszego hotelu.
Doszliśmy spokojnym spacerkiem do końca plaży.