Mieliśmy wracać do hotelu piechotą, ale nasi znajomi zaproponowali, żebyśmy jeszcze pojechali autobusem na małe zakupy do fajnego regionalnego sklepiku, w którym można nabyć kosmetyki naturalne oraz bułgarskie alkohole. Degustacja tych alkoholi też jest tam przewidziana.
Wsiedliśmy więc do autobusu, który właśnie podjechał na
przystanek przy murach obronnych Nessebaru. Oczywiście maseczki na twarzach mieliśmy założone. Inni podróżni również nie wyłamywali się od tego obowiązku i wszyscy mieli założone maseczki.
Za przejazd płaci się w autobusie u biletera, który podchodzi do każdej osoby i sprzedaje bilety, drukując je z kasy fiskalnej.
Dojechaliśmy tym autobusem do dworca autobusowego w Słonecznym Brzegu a później na nogach doszliśmy do
tego sklepiku.
I faktycznie mogliśmy tam popróbować różnych bułgarskich win. Oczywiście najpierw było wino z róży (ale mnie ono nie smakowało) a następnie z granatów, fig, wiśni i melonów. Najlepsze było z granatów i takie zostało zakupione przez znajomych.
My nauczeni już doświadczeniem, że wszelkie lokalne trunki najlepiej smakują na miejscu, nie zdecydowaliśmy się na kupno tego wina. Degustacja nam wystarczyła. Natomiast Waldek, który prawie zawsze ma przy sobie buteleczkę jakiejś naszej nalewki, poczęstował Panią, która nas obsługiwała, nalewką z dzikiej róży.
Ona mówiła, że nie lubi róży, ale w końcu spróbowała i jej mina była bezcenna.
To, że jej posmakowała nasza nalewka potwierdziła słowami "to jest dobre", wypowiedzianymi z takim niedowierzaniem, że ta nalewka jest z róży. No ale bułgarska róża, z której wytwarza się te sztandarowe olejki a ponadto różne inne kosmetyki oraz wino, jest zdecydowanie inna (przede wszystkim bardziej aromatyczna), niż nasza dzika róża, z której owoców nalewkę robi się dopiero po przekwitnięciu.
Później poszliśmy jeszcze na zakupy do niedaleko od tego sklepu położonego supermarketu
Mladost. I tam kupiliśmy trunek, który nam bardziej odpowiadał a mianowicie bułgarską whisky Black Ram.
Kilka miesięcy wcześniej w markecie Aldi kupiliśmy tą whisky w promocyjnej cenie 50 zł za litr (wtedy jeszcze nie mieliśmy pojęcia, że jest bułgarska). Po spróbowaniu okazało się, że jest niezła i jeszcze kilka razy ją nabyliśmy. I nagle whisky ta zniknęła z półek Aldika. Można ją nabyć przez internet, ale cena nie jest tam promocyjna.
Dlatego gdy weszliśmy do tego supermarketu, to zaczęliśmy się rozglądać za "koziołkiem". I był. Stał sobie na półkach w butelkach o różnych pojemnościach. Były nawet małpki, ale niestety w plastikowych buteleczkach. Jak zauważyliśmy w Bułgarii wszystkie trunki w formie małpek były w plastiku. Nabyliśmy 2 litrowe butelki w promocyjnej cenie po 14,09 lewa.
Oprócz tego kupiliśmy trzy rodzaje chałwy (ale niestety żadna z nich nam za bardzo nie posmakowała), sery oraz kilogram lodu do whisky. I już byliśmy przygotowani na wieczór
.
Po zakupach byliśmy trochę obładowani a do hotelu był kawałek drogi. Tuż przy wyjściu z supermarketu był postój taksówek i kolega poszedł się zapytać ile kosztowałby kurs do naszego hotelu. Taksówkarz powiedział nadmiernie wygórowaną cenę, więc kolega odszedł, żeby z nami ustalić co robimy. Stwierdziliśmy, że chyba mu się w główce poprzestawiało i zaczęliśmy iść w stronę głównej ulicy, żeby pojechać autobusem. Jak taksówkarz to zobaczył, to zaraz zmiękł, podszedł do nas i już inaczej rozmawiał. Ostatecznie dogadaliśmy się na kwotę 10 lewa i wróciliśmy do hotelu taksówką.