baunty napisał(a):Więc proszę: podaj przynajmniej trzy powody, które przemawiają za tym, aby zażyć ten preparat.
Proszę o konkrety.
A może być jeden (powód), ale mój?
23 kwietnia po tygodniu chorowania w domu wylądowałem w szpitalu w Nowym Targu. Rozpoznanie , covid i zapalenie płuc.
Z 21 dni jakie tam spędziłem, 18 z tlenem na pysku. 40 litrów tlenu na minutę pompowano we mnie 24/h. Najpierw z urządzenia zwanego high-flow, potem ze szpitalnej ściany. Całodobowe leżenie na brzuchu ( żeby odciążyć płuca) z tlenem, który szumi i świdruje we łbie i maską przez którą leciał ,( naprzemiennie) tlen o normalnej temperaturze i podgrzewany. Spróbuj tak poleżeć chwilę, spróbuj się w takiej pozycji i z takim osprzętem wyspać.
Przez pierwszy tydzień pompowano we mnie różnego rodzaju leki, które mi kompletnie nie pomagały. Byłem jakieś kilka godzin od respiratora , na szczęście ktoś wpadł na pomysł żeby mi pobrać ślinę na posiew i dopiero tam zlokalizowali bakterie które mnie kończyły. Jedna clepsiellla jakaś tam, druga nie pamiętam. Zacząłem się w końcu leczyć. Leżenie plackiem z tlenem dalej obowiązywało. Droga do kibla to była wyprawa. Wyprawa bez tlenu, bo niestety nie miałem pod ręką przenośnego. Dusiłeś się kiedyś na kiblu? Pytanie retoryczne, ale spróbuj. Spróbuj wszystkiego o czym mówię, może wtedy będziesz miał choćby mgliste pojęcie o czym mówię. Spróbuj też nie myć się przez trzy tygodnie a jedynie wycierać mokrymi chusteczkami. Spróbuj nie wstawać praktycznie z łóżka i poczuj jak po dwóch i pół tygodniach stajesz koło szpitalnego łóżka i nogi Ci się trzęsą jak galarety. Nie masz siły przejść kilku metrów bo praktycznie nie masz łydek, tylko same piszczele. Mięśnie poszły się paść , a minęły niecałe trzy tygodnie. Twoja waga spadła 13 kg i przy wzroście 192 cm ważysz 83.
W końcu , w połowie maja wychodzisz ze szpitala. Cały szczęśliwy, bo w końcu .... zdrowy? A, gdzie tam! Jeszcze nie wiesz że czeka Cię rehabilitacja, która w lwiej części musisz organizować sobie sam.. Bo wyobraź sobie, że ze szpitala wychodzisz w gorszym stanie niż Cię do niego bo przyjęli! S.f.? Otóż nie. Po przejściu 10 metrów szukasz łóżka, bo się musisz położyć i poświęcić tak z 30 sekund na uregulowanie oddechu, bo nie możesz normalnie oddychać, tak się zmęczyłeś.
Po miesiącu pojawia się nadciśnienie, konieczna jest wizyta w kardiologa. W międzyczasie pulmonolog i sterydy , bo płuca dalej " ściśnięte"jakby ktoś Cię w imadle ściskał.
Leczysz się więc dalej w międzyczasie oczywiście nie zapominając o rehabilitacji. Ruch, ruch i jeszcze raz ruch.
Po pół roku od wyjścia ze szpitala cieszysz się że jest lepiej niż w maju, a jednocześnie wk....że nie jest tak jak np. w marcu. Nie masz siły na nic, cokolwiek zrobisz fizycznie, musisz usiąść i odpocząć. Nie masz jeszcze 50- taki ,cd czujesz się po wysiłku jakbyś miał 70. Jak długo to jeszcze potrwa? Czy wrócisz kiedykolwiek do stanu poprzedniego? Nikt Ci tego nie powie, nikt Ci tego nie zagwarantuje. Trzeba wierzyć że tak.
Ot, taka historyjka. Wierz albo nie.
Do brzegu.
Lekarz stwierdza, że z ewentualnym szczepieniem trzeba poczekać ok.trzy miesiące. Ewentualnym, bo wcale się do tego nie palę. Nie jestem i nie byłem nigdy zachwycony tym pomysłem. Przed pobytem w szpitalu skłaniałem się raczej ku opcji - nie szczepić się.
Dziś jestem po dwóch dawkach.
Dlaczego?
Nie dlatego, że jestem nimi absolutnie zachwycony, czy też wierzę w ich cudowną moc.
Zaszczepiłem się, ponieważ wiem jak wygląda
ciemna strona mocy. Wiem jak wygląda ta choroba, szpital, personel w kombinezonach. Wiem przez co przeszedłem, wiem ile kosztowało to mnie i moją rodzinę. Wiem jak wygląda życie po covidzie, bo ten syf nie kończy się momencie ozdrowienia.
Czego nie wiem?
Nie wiem czym są te szczepionki, nie mam pojęcia czy są skuteczne i czy cokolwiek pomogą. Nigdy jednak bym sobie nie nie darował, gdybym przez jej brak znów wylądował w szpitalu. Bo podejrzewam, że tym razem mogło by mi się już od udać i to że zwolnił by się vacat na forum ( ku uciesze co poniektórych) byłoby chyba jedynym plusem tej sytuacji.
Może więc o kant d....te szczepionki potłuc ?
A może nie?
Ja tego nie wiem, Wy nie wiecie, nikt nie wie.
Każdy musi wybrać sam .
Nikt za nas nie umrze, nikt więc nie będzie nam mówił jak mamy żyć.
Ja rozumiem zwolenników szczepień, ale też rozumiem ich przeciwników. Z powodów, które ( mam nadzieję wyjaśniłem).
Nie będę nikogo przekonywał ani do jednego, ani do drugiego.
Teoretycznie każdy jest najmądrzejszy. Problem pojawia się jak dotknie nas trochę praktyki i na horyzoncie zacznie się jawić " anielski orszak". Optyka się wtedy zmienia i to znacznie.
I znów musicie uwierzyć na słowo.
Nikomu nie życzę żeby się o tym przekonal osobiście.
Ps. Wszelka martyrologia i łzawe klimaty w tym poście były nie zamierzone i powstały całkowicie wbrew woli autora
Ps II a co poniektórym zalecam rumianek, bo jak dalej będziecie w ten sposób "dyskutowali' to uszczupli się grono aktywnych na tym forum