Dziś mamy ochotę odwiedzić Podgorę.
Może spotkamy starego znajomego z Tyrolu?
Podgorę już widać ale przy tym słabym wietrze jeszcze dłuuuugo będziemy do niej płynąć.
Jeden zwrot, drugi, piąty, dziesiąty.
Uparci jesteśmy.
Słynny pomnik (zawsze wybuchamy śmiechem patrząc na niego – takie skojarzenie)
I pomarańczowa buźka.
Genialne góry.
Port w Podgorze już całkiem blisko.
Pora zrzucić żagle i przygotować się do podejścia.
Czerwona latarnia po lewej stronie wejścia do portu.
Ciekawe czy będzie dla nas wolne miejsce – ten port jest malutki ale na szczęście nie odwiedzany przez większość żeglarzy.
Jest.
Jedno jedyne wolne.
Cała reszta zajęta przez te same co zawsze łódki.
Cumujemy.
Oczywiście obok łódki Tyrolczyka.
Ale łódka pusta....
I zamknięta na cztery spusty.
Nie ma Go.
Szkoda....