Kolejny chorwacki poranek – pora wstawać!
Łapię Kapitana za rękę i tradycyjnie idziemy po pieczywo.
Cztery bochenki.
A potem zaglądamy na plac przy porcie.
Oni ciągle nad czymś radzą i radzą – chyba jakiś ważny temat ich tak absorbuje.
Kapitan wraca na pokład a ja zaglądam jeszcze do ribaricy.
Są ryby.
Kupuję – będzie pyszny obiad.
Pod rybnym widzę piękny stół – kamienny, idealnie gładki.
Tradycyjnie uzupełniam jeszcze wodę i pora odpływać.
Odpalam silnik budząc pod pokładem ostatnich śpiochów, Kapitan pracuje na cumach a ja opuszczam port w Pucisce.
Do zobaczenia!
O, takie prezenty wczoraj razem z Ewą i Anią dostałyśmy od Kapitana :
Śliczne, dziękujemy .
Śniadanie jemy natychmiast po wyjściu z portu.
A potem Ania w końcu wynegocjowała.
Kisiel.
Podstawowy posiłek na morzu.
Dlaczego?
Bo to najlepszy posiłek przy chorobie morskiej.
Tak samo delikatnie wchodzi jak i wychodzi, nie wybija zębów i na wodzie super wygląda .