Halsujemy na wiatr między Hvarem a Brać.
Od wiatru na wodzie są już delikatne fale – dzisiejsze żeglowanie znowu daje mi wielką satysfakcję.
I tak się zastanawiamy dokąd płynąć.
Kusił nas Bol ale to przecież za blisko.
W tym super wietrze bylibyśmy w mieście w południe – nie ma takiej opcji aby przestać tyle przy brzegu.
Kapitan rzuca hasło: Stari Grad.
Wytrzeszczam na Niego oczy – przecież tam trzeba rezerwować miejsce z kilkudniowym wyprzedzeniem .
Ale z drugiej strony dziś sobota – zmiana czarterów więc mniej łodzi pływa.
Może jest szansa?
A jeśli nie będzie miejsca (co jest raczej wielce prawdopodobne) zawsze możemy złapać jakąś bojkę choćby w Tihej czy po prostu rzucić gdzieś kotwicę – wody i prądu mamy dużo, z chlebem też jakoś sobie poradzimy.
Nic to, zobaczymy co nam przyniesie popołudnie, teraz płyńmy.
Cypel zatoki prowadzącej do Starego Gradu jest strasznie popalony.
Wszystko wydaje się być bardzo świeże.
Już później dowiedzieliśmy się, że pożar był zaledwie dwa dni temu - wywołany przez turystów i ich nieodpowiedzialne zachowanie
W zatoce wypatrujemy jakąś sympatycznie wyglądającą zatoczkę z plażą.
Nie jest jeszcze bardzo późno a temperatura mocno daje nam się we znaki.
Zatrzymamy się w niej na trochę na kąpiel.
Wpływamy do zatoki, rzucamy kotwicę i czekamy aż Corazon ustabilizuje się na haczyku.
Niestety wieje bardzo silny wiatr i za bardzo nas kręci.
I miejsce do zakotwiczenia jakoś jest zbyt blisko brzegu.
Rezygnujemy z postoju – nie będziemy ryzykować, że zepchnie nas na skały gdyby kotwica puściła.
Podnosimy kotwicę i opuszczamy zatokę.
Zresztą – pewnie i tak staniemy gdzieś na bojce na noc to wtedy się wykąpiemy.