Mam właśnie dyżur w biurze. Przed chwilą była u mnie para burków w dżinsowych mundurkach i chcieli,żebym sprzedał im coś, co jest wykonywane zawsze i wszędzie tylko na zamówienie. Powiedziałem grzecznie,że czas oczekiwania to 2 tygodnie. Na to pan prostak: "chyba se pan panie jaja robisz". Ja na to już wkurw... "bynajmniej". Na to pan do pani "chodź bo się ciężko z tym gościem załatwia". I wszystko byłoby git, gdyby nie to,że pani wychodząc rzuciła do pana "a patrz jaki kur.a zdziwiony". I pierwszy raz w swojej 15-letniej pracy w tej branży pękła mi żyłka i powiedziałem im "wypierd...ć wieśniaki". I uciekli.
To mnie zasmuciło dzisiaj...