UFF, ale wieczór... Córka robiła sobie kolację i tak się zacięła nożem, że zalała krwią pół kuchni. Mąż wyjechał, więc musiałam 4-letniego syna wyciągać z łóżka (sam nie może być w domu) i pędzić na sygnale na pogotowie. Stamtąd wysłali nas do innego pogotowia, a potem do szpitala. skończyło się szyciem. Wróciliśmy po 23.
A potem przeżyłam szok. Inwazja mrówek. Przez uchylone okno weszło całe mrowisko.
Godzina 00.13, ja w samochód i znów na sygnale do nocnego sklepu po jakąś truciznę.
02.00- walka zakończona sukcesem.
Chyba się napiję...