Ale pada!!!
Wracam z pracy, zabieram Antka z przedszkola, zapinam w foteliku. Jadę,a raczej płynę ulicami. W pewnym momencie słyszę: " Mamo, fajnie, będziemy mieli akwarium." Ja na to, na odczepnego, skupiona na prowadzeniu w szczycie, w centrum miasta: " Tak, synuś, tak, ale się trudnego słowa nauczyłeś, brawo!" A on: " Mamuś, ale głęboko będzie? Woda ci się przelewa do pedałów."
Wysiadamy przed Tesco, patrzę, a tu rzeczywiście, cała podłoga (wgłębienie pod nogami pasażera za kierowcą) to jedno wielkie jeziorko, które przy hamowaniu przelewa się pod moje nogi. Musi, że mam dziurę w podłodze i nabieram wody z kałuż.
Dzwonię do męża, żeby ratował. Ślubny stwierdza, że bardzo chętnie, ale właśnie toczy w ulewie koło do warsztatu, bo złapał gumę, a zapomniał załadować zapasowego po przewożeniu ładunków na budowę.
Powspółczuliśmy sobie telefonicznie. Poradził mi, żebym włożyła sobie do jeziorka samochodowego jakąś szmatę i przeciągnęła na zewnątrz, to woda wyleci po szmacie. Szmaty nie miałam, a jak bym miała, to też bym nie przełożyła, bo jak by mi zaczęła naciągać wody do środka?
Postanowiłam pomartwić się później.
Stoję w gigantycznej kolejce do kasy w sklepie, mały wariuje, usiłuje namówić mnie na kupno jakiegoś potwora, a tu pani przez głośniki informuje, że kasy nieczynne, awaria, czekać 5 minut. Klops. Stoję.
Mokre buty, mokre włosy, upocona , Antek skacze. Paszy żadnej w domu nie ma, bo nie wypływałam przez weekend.
Naprawili. Jestem w domu. Do "akwarium" nie zaglądam.
Pozdrawiam zalanych i zagrożonych zalaniem.